Już kiedyś na Kotku ukazał się o nich artykuł mojego autorstwa. Zapewniałam w nim, że cokolwiek ten norweski duet nie nagra, wciąż będę ich kochać. Tą przysięgę złożyłam tuż po ich koncercie na Selector Festival 2009, po ukazaniu się ich trzeciej płyty o tytule "Junior".
Poznajcie "Seniora". Nowe dzieło Royksopp .
"Junior"' miał być wiosną. "Senior" - jesienią. I też taką płytę otrzymaliśmy. Uwaga: w pełni instrumentalną. Wypełnioną jedynie elektronicznymi dźwiękami. 50 minut w świecie electro, świecie tym razem dość smutnym i ponurym - jak pogoda, którą oglądamy, i będziemy oglądać przez najbliższy czas, za oknem.
Dziwnie słucha się tego albumu. Jest tutaj kilka zbędnych dźwięków, wręcz irytujących. Na początku nie obeszło się bez niezbyt pochlebnych myśli na temat tej muzyki. Jednak docenia się ją po czasie. To bardzo spójne dzieło, bardzo przyjemne, miejscami melancholijne, przygnębiające, ale jednocześnie dające nadzieję - jak śpiew ptaków na końcu "The Alcoholic". Używki? Wśród tytułów na najnowszym albumie Royksopp znajdziemy jeszcze "The Drug", który kocham, do momentu, gdy nie zaczynają się kompletnie nie pasujące do klimatu dźwięki. "Forsaken Cowboy". Według mnie - bardzo zmysłowe, ciepłe, tak jak "Coming Home". Mogłabym wymieniać dalej, ale nie widzę potrzeby - tutaj wszystko jest dopasowane. Jednolite, co nie znaczy, że takie samo. Idealne na wieczór. Relaksuje, choć zawiera elementy niepokoju, angażuje słuchacza. Jedyne, co mi nie odpowiada, to początek "Tricky Two", jedyny łącznik między "Juniorem"' a "Seniorem", przez użycie tego samego muzycznego motywu. Moim zdaniem zbędne. Nie byłam fanką "Tricky Tricky".
Inna sprawa to to, że jedni zachwycają się albumem, inni sądzą, że to nic nadzwyczajnego, i nie należy marnować na "Seniora" czasu. Ja jestem gdzie pośrodku. Choć płyta zawiera ładne dźwięki, które przypadły mi do gustu, zapewne po napisaniu tej recenzji do albumu nie wrócę. To bardzo jednorazowe utwory. Po dużej ilości przesłuchań nużą. Niby sprawiają przyjemność, ale nie robią już wrażenia. Po prostu - nudzą się.
Nie wiem, ile z Was sięgnie po ten album. Mimo wszystko - zachęcam. Kilka dobrych chwil można z nim spędzić. Dodając jeszcze od siebie, chętnie usłyszałabym ich znów na żywo.