• Link został skopiowany

Poznajcie Hadouken!

Słyszeliście o Hadouken!? Nie? Musicie to nadrobić! jane_

Nie wiem, czy ktoś z was wie, co to new rave, taka etykietka. Niby sztuczna, lecz określająca to, co powstało na fali popularności Klaxons, a przynajmniej w tym samym okresie. Widzisz 'new rave', skojarz - 'dużo elektroniki, trochę rocka, minimalna ilość popu'. Miałam swego rodzaju szczęście załapać się na ten szał wtedy, kiedy trwał. Klaxonsowe Myths of the Near Future ukazało się w styczniu 2007. Miałam rocznikową dwunastkę i zostałam fanką nowej elektroniki, tym samym porzucając My Chemical Romance i całą resztę tej zgrai. A w lecie poznałam kogoś, kto z dwa-trzy miesiące później pokazał mi Hadouken!, bo był strasznie nimi zafascynowany - a ja, chcąc się przypodobać, słuchałam tego zespołu z zapartym tchem. A to nie takie proste.

Oni byli wtedy zespołem dość ciężkich EPek. Ciężkich nie mrocznie, tylko elektronicznie. Zlepki melodyjek, instrumentów, innych piosenek. Wtedy takie coś to dla mnie był kosmos - bo te kilka miesięcy wcześniej wybrałam i polubiłam na chybił-trafił te zdecydowanie łagodniejsze zespoły nowego rave'u.

Pierwszą wydali Mixtape, na której przenikają się zremixowane utwory chociażby Bloc Party, Uffie, The Gossip, Plan B, Kate Nash, Justice, czy samych twórców. Pół godziny ciągłej muzyki. Na następnej, Not Here To Please You, dostajemy kilka remixów z Mixtape w całości oraz trochę utworów Hadouken. Tylko jeden z nich pojawił się na pełnoprawnym debiucie, pomimo tego, że zawiera on jedne z najlepszych, moim zdaniem, piosenek - Girls i Turning In. Ta druga pojawiła się też na zapowiadającym debiutancki, pełnoprawny album singlu, That Boy That Girl. Music for an Accelerated Culture ukazało się w maju 2008 roku. Tytuł albumu Hadouken zapożyczyli od tytułów płyty The Prodigy i książki Douglasa Couplanda. Płyta zebrała w sumie nie najgorsze recenzje. Znajdujące się tutaj chociażby Driving Nowhere pokazuje, że to wszystko zostało lekko ugrzecznione, pozwolono sobie na dodanie większej ilości wspomnianego na początku popu. Mister Misfortune świetnie się nuci, That Boy That Girl to gorzka piosenka sprowadzająca do parteru wszystkie lanserskie indie dzieciaki - czyli większość ich publiczności jednocześnie. Refren Liquid Lives to chyba najchętniej cytowany przeze mnie tekst do czasu, kiedy MGMT nie napisali 'I'll move to Paris...' w swoim Time To Pretend. Bardzo niegrzecznie, żyjemy dla zabawy. Reszta to mniej zapadające w pamięć, niezłe piosenki, utrzymane w podobnej stylistyce. A potem zrobiono z Hadouken! synonim kiczu i tandety w muzyce, przy każdej możliwej okazji recenzenci czy inni ludzie naśmiewali się z nich, podając za powód muzykę. Ale czy NME, które ich debiut oceniło na sześć gwiazdek mądrze robi, po fakcie ocenienia śmiejąc się z ich dorobku? To trochę podważa ich 'autorytet'. U nas w kraju ten zespół przeszedł bez większego echa. Gdzie miano o nim podyskutować, tam dyskusje się odbyły, kto posłuchał, to jego. I wszyscy o nich na trochę zapomnieli (oprócz wspomnianych recenzentów).

Zapowiedzią ich najnowszej, drugiej płyty była EPka M.A.D. Oprócz utworu tytułowego i jego remixów znaleźliśmy na niej także dwa utwory. Jeden z nich wszedł na For The Masses. Zebrali strasznie słabe recenzje. Ja po pierwszych przesłuchaniach chciałam zrobić im krzywdę. To nie było to, co chciałam usłyszeć, singlowy Turn The Lights Out to już nie chociażby That Boy That Girl, na początku Mic Check brzmi to tak, jakby ktoś bawił się w przenoszenie lekkiego motywu disco polo do Anglii, ale kto ich tam wie, czy nie taki zamiar mieli, całe szczęście, że w dalszej części utworu to nieprzyjemne wrażenie się zaciera. Rebirth gdzieś od połowy zmienia Hadouken! w rasowy electro-zespół, tylko szkoda,że pierwsze kilka sekund ukradli Klaxons. Całkiem ciekawe jest też House Is Falling. Reszta jest bo jest, pozostaje wręcz niezauważona. Tworzy tło. Nie zapada w pamięć.

Czego brakuje? Zdecydowanie znanych z wcześniejszych dokonań ironicznych tekstów. Ta płyta jest fajna do tańczenia, nic więcej. I takie jest moje zdanie już po przymknięciu na nich oka, wytłumaczeniu sobie, że to nie jest i nie ma być z żadnej strony ambitne, odkrywcze, nowatorskie. I, tak - muzyka Hadouken! to trochę takie niezrównoważone techno z Eski z rapowanym najczęściej tekstem, i pewnie takie odniesiecie wrażenie po pierwszym usłyszeniu ich utworów.

Ja, można wręcz powiedzieć, że wychowana w drugim stopniu na ich EPkach, trochę z bólem serca muszę stwierdzić, że jeden z moich ulubionych kiedyś zespołów nie popisał się druga płytą. Czy jest jakaś przyszłość dla Hadouken!? Dalej czekam na ich koncert w Polsce. Potem, kto wie. Może uda im się zatrzeć to jednak negatywne wrażenie. A za dwa dni pewnie będę żałowała tego, że tak krytycznie ich oceniłam. Ale poznajcie ich, szczególnie pierwsze dokonania, jeśli szukacie dobrej muzyki do zabawy.

Jane_

Więcej o: