Tomasz Lis rozpoczął swoją karierę telewizyjną jako korespondent TVP w USA. Przez trzy lata mieszkał ze swoją żoną Kingą Rusin w Waszyngtonie. Dokładnie 11 maja 1996 roku para wracała z krótkiego urlopu na Florydzie. Z Miami do Atlanty mieli dolecieć samolotem DC-9.
Szybko jednak zmienili zdanie, gdy okazało się, że inna linia lotnicza oferuje im tańczy lot do Waszyngtonu. DC-9 wystartował, a Kinga i Tomasz w spokoju czekała na swój lot. Nagle usłyszeli komunikat, że samolot DC-9 rozbił się w bagnach Everglades i z pewnością żaden z pasażerów nie przeżył tego wypadku.
Jeśli piszę te słowa, to tylko dlatego, że mam wielkie szczęście. Gdybym go nie miał, razem z żoną w maju 1996 roku zginąłbym w wypadku lotniczym, a nikt nie znalazłby nawet fragmentu naszych zwłok - napisał Tomasz Lis w swojej książce "List z Ameryki"
Na pokładzie samolotu wybuchł pożar, 105 pasażerów oraz 5 członków załogi zginęło na miejscu. Tomasz i Kinga mieli olbrzymie szczęście. Wychodzi na to, że opłaca się być oszczędnym.