Niedoszli zwycięzcy "Hotelu Paradise", Bibi i Simon, są ze sobą po zakończeniu programu. Jako że uczestnik zdecydował się przyjechać do Polski ze Stanów, w których wcześniej mieszkał, para może planować wspólną przyszłość. Jeszcze niedawno było to nieco problematyczne, bo dzieliło ich tysiące kilometrów. Zdecydowali, że przygarną do swojego lokum jeszcze kogoś.
Bibi i Simon z "Hotelu Paradise" przechodzili lepsze i gorsze chwile po opuszczeniu programu. W skrócie - on mieszkał w Stanach, ona w Polsce, długo się nie widzieli, pojawiły się problemy. Gdy Simon wrócił do ojczyzny, wyszedł na imprezę, gdzie zdradził Bibi z Moniką Kociołek z Teamu X. Ona mu jednak wybaczyła, bo przecież miał prawo za bardzo wziąć do siebie powiedzenie, żeby dobrze się bawił. Ostatecznie jednak są razem, co więcej - mają w planach wynajęcie wspólnego lokum.
Zobacz też: "Hotel Paradise". Panowie polegli w teście z wiedzy ogólnej. "Krzysztof to chyba nawet nie zdał matury"
Żeby było ciekawiej, prawdopodobnie nie będzie to Warszawa, która jest siedliskiem wszelkiej maści celebrytów, których popularność wiążę się wyłącznie z tym, że jako ochotnicy wystąpili w programie telewizyjnym.
Na ten moment Kraków, natomiast jeszcze gdzieś się tam zastanawiam nad Warszawą. Szymon ma totalnie tak samo jak ja, więc zobaczymy. Gdzie mamy być szczęśliwi, to i tak będziemy - stwierdziła w "Party" Bibi.
Wtedy prawdopodobnie zamieszkałaby z nimi Sara. Jesteśmy nieco zaskoczeni, bo wydawało się, że Bibi i Simon nie są z nią aż tak blisko.
Jeśli byśmy planowali Kraków, to na pewno z Sarą. Z tego względu, że chcemy wynająć dom na fajnym poziomie i chcielibyśmy podzielić koszty. W ogóle Sarę bardzo lubimy - wyjaśniła.
Dlaczego dom, a nie mieszkanie? Tutaj chodzi o zwierzaka Bibi.
Ja też mam pieska i dlatego tak mi na tym domu zależy. Nie ukrywajmy, mieszkając w Warszawie w bloku, mając psa i średnio co pięć godzin myśląc o nim i wracając do mieszkania, to nie ma żadnego sensu - tłumaczyła Bogusia.
Czekamy na ich decyzję.