Jeszcze niedawno Patryk Vega udzielił wywiadu, w którym nazwał Maję Ostaszewską "hipokrytką". Reżyserowi nie spodobało się, że aktorka wraz z Magdaleną Cielecką chodzą na tzw. czarne protesty, gdzie mają prawo do wolności słowa, a rzekomo Vedze zabraniają do wyrażania opinii publicznie.
Natomiast jestem przeciwnikiem hipokryzji. Nie mogę zgodzić się z tym, że Maja Ostaszewska i Magda Cielecka, które chodzą na czele tych marszów dyskryminują mój film. Bo dla mnie to jest hipokryzja. One z jednej strony w tych marszach chodzą, walcząc rzekomo o wolność, a jednocześnie mi zabraniają wolności wypowiedzi (...). To, co z ich strony jest czynione jest czystą demagogią - wyznał wtedy w rozmowie.
Teraz postanowił zmienić swoje nastawienie. Jak podaje Fakt, Vega twierdzi, że nie chowa już urazy do Ostaszewskiej i Cieleckiej, które odmówiły mu zagrania w "Botoksie". Tłumaczy, że odwracanie się od innych nie jest zgodne z jego wiarą.
Ja jestem katolikiem i w związku z tym staram się w życiu przebaczać. To nie jest tak, że jestem na kogokolwiek zamknięty. Nie zamierzam się też gniewać do grobowej deski - czytamy w Fakcie.
Zastanawiamy się tylko, co miałby przebaczyć aktorkom. Najnowszy film Vegi spotkał się z dużą falą krytyki. Jego wywiady i tłumaczenia mogły być odbierane jako obrona przed negatywnymi komentarzami. Najnowsza wypowiedź jest kolejną próbą wybielenia czy naprawdę chce wyciągnąć rękę na zgodę?
MT