Maja Bohosiewicz wyrasta na matkę-celebrytkę. Na swoim profilu na Instagramie regularnie publikuje swoje zdjęcia z ciążowym brzuchem (choć do niedawna z trudem mogliśmy dostrzeć jakiekolwiek ślady ciąży) i założyła humorystycznego bloga prenatalno-parentingowego.
Bohosiewicz niedawno odwiedziła sklep z ubrankami dziecięcymi i nie ukrywała zachwytu, jaki wywołały w niej sukienki, a nawet garniturki dla maluchów. Ceny tych ubranek musiały być jednak bardzo wysokie, skoro nawet na słynącej z rozrzutności gwieździe zrobiły duże wrażenie. W końcu potrafi wydać jednorazowo w sklepie nawet kilka tysięcy złotych - przypominamy, że na ubrania z kolekcji Balmain dla H&M wydała 9. tys. zł.
Suknia czy garnitur? @manolomanolapl koniec świata! Jakie tam są ubranka to po prostu mózg odpada, portfel chudnie, chce się rodzić! - wyznała na Instagramie.
Fanki przyznały rację Bohosiewicz twierdząc, że na "ubranka dziecięce można wydać majątek", a także podzieliły się swoim doświadczeniem, przekazując kilka wskazówek przyszłej mamie.
Bohosiewicz chętnie się do nich odniosła - zdradziła, że jej koleżanki oddały ubranka, z których wyrosły ich dzieci. Z kolei ona sama kupuje tylko to, co naprawdę jej się jej podoba. Najbardziej zaskakuje to, co otrzymała od Zosi Ślotały , która urodziła córkę w czerwcu zeszłego roku. A dostała... laktator.
Screen z instagram.com/majabohosiewiczTakiego wyznania kompletnie się nie spodziewaliśmy. Chyba faktycznie muszą bardzo się przyjaźnić.
KS