Filip Chajzer w lipcu ubiegłego roku stracił w wypadku samochodowym syna Maksymiliana. Dziennikarz na pewien czas zniknął z telewizji, jednak internauci nie zapomnieli o nim i na Facebooku wyrażali swoje współczucie.
We wtorek Chajzer pokazał jednak wiadomość od internautki, która zarzucała mu , że lansuje się na śmierci syna. Pokazał nie tylko wiadomość, ale też wyjątkowo upublicznił jej imię i nazwisko oraz zdjęcia. Kilkanaście godzin później zaprezentował kolejną wiadomość od niej - tym razem z przeprosinami.
Jest i finał tej smutnej historii. Chyba nie najgorszy. Puenta? Nikt w internecie nie jest anonimowy a słowa, nawet wirtualne mogą zadawać najgorsze ciosy, w samo serce. Koniec - napisał i pokazał screen wiadomości.
Szanowny Panie Chajzer Jest mi Ogromnie Przykro ze obrazilam Pana i Pana uczucia.Nie jestem w stanie wytulmaczyć co mna kierowalo Nie znam Pana i nie mialam zadnych powodow zeby wpisac tak bezmyslny i obrazliwy wpis, Moje bezmylne zachowanie sprawilo Panu wiele bolu! Jedynie co moge zrobic To Bardzo serdecznie i z glebi serca Pana przeprosic! Bo Pan nie zasluzyl na zadna zniewage!!! Bede sie Modlic zeby Pan mi wybaczyl! Jeszcze raz bardzo serdecznie Pana przepraszam, Irena (pisownia oryginalna).
Z takiego obrotu rzeczy zadowoleni są także fani dziennikarza.
Dobrze, że tak się skończyło i nie wnikam czy Pani rzeczywiście przykro, czy tylko się przestraszyła. Marzę jednak, żeby ten wpis dał do myślenia tym, którzy u Ciebie w komentarzach bezmyślnie i w równie obrzydliwych słowach wylewali pomyje na tę kobietę. Nie jesteście lepsi.
Doceńmy to, że miała w sobie tyle odwagi, resztek honoru i empatii, że przeprosiła. Myślę, że ma nauczkę na przyszłość. Moja hejterka internetowa mnie nigdy nie przeprosiła. Brawo Panie Filipie! Miłego dnia.
Przykro mi, że akurat cios padł w Twoją stronę Filip, ale z drugiej strony dziękuję Ci, że pokazałeś wszystkim, że internet to nie platforma do obrażania .... Raz jeszcze dzięki ! Emotikon smile Pozdrawiam ciepło i głowa do góry, Anioł patrzy - pisali w komentarzach.
JZ