Jedna z najlepszych i najpopularniejszych polskich aktorek rzadko daje się namówić na zwierzenia czy wywiady. Tym razem jednak zrobiła wyjątek i podzieliła się przemyśleniami na temat swojej kariery, jej "efektów ubocznych" oraz relacji z Andrzejem Chyrą.
Magdalena Cielecka w szczerej rozmowie z Weekend.gazeta.pl opowiedziała m.in. o blaskach i cieniach zawodu aktora. Z wywiadu dowiadujemy się np., że aktorka, która od tylu lat ciągle jest na szczycie, cały czas nie wie, skąd bierze się zainteresowanie jej osobą. Niesłabnąca popularność Cieleckiej widoczna jest w kolorowej prasie. Wciąż "polują" na nią również paparazzi. Aktorka podkreśla, że rozumie, że na tym polega ich praca i nie protestuje, gdy robią jej zdjęcia. Najgorsze natomiast są dla niej dni, kiedy śledzą ją przez cały dzień bez przerwy. Nie podoba jej się także, że tabloidy do tych zdjęć dorabiają później wymyślone historie.
I wiesz wtedy, że jak na przykład wypadną ci na ulicy ziemniaki z siatki i się schylisz, żeby je pozbierać, to na drugi dzień będzie już w jakimś portalu zdjęcie z podpisem: "Nawalona Cielecka zatacza się na ulicy" - ironizuje .
W rozmowie poruszony został także wątek jednego z byłych partnerów aktorki. Nie od dziś wiadomo bowiem, że paparazzi tylko czekają, żeby przyłapać razem Magdalenę Cielecką i Andrzeja Chyrę , którzy tworzyli niegdyś jeden z najbardziej burzliwych związków w polskim show-biznesie. Kiedy dziennikarz zapytał Cielecką, jak do tego podchodzi, odpowiedziała, że oboje przyjmują to z humorem.
Najważniejsze są zdjęcia z Andrzejem. Żartujemy, że jeśli dożyjemy późnej starości, to jedno będzie sfotografowane na pogrzebie drugiego z podpisem, w zależności, kto się pierwszy zawinie: "Kochał ją do końca" (w wersji ja umieram pierwsza) albo "Kochała go do grobowej deski" (w wersji: pierwszy jest Andrzej). Bo co mamy robić? Możemy się z tego tylko śmiać - stwierdziła.
Czy Cieleckiej przeszkadza fakt, że czasami w mediach umieszcza się ją w towarzystwie celebrytów? Absolutnie nie. Aktorka jest dumna ze swoich osiągnięć i scenicznego pochodzenia.
Jestem Magdaleną Cielecką, a nie Jadzią z jakiegoś serialu. Ciężko pracowałam na moje nazwisko. Mam ponad dwudziestoletni dorobek teatralny i filmowy, z którego jestem dumna - deklaruje aktorka.Fot. Wojciech Surdziel / AG
al