18-letni Braison kilka dni temu miał operację usunięcia migdałków. Zabieg odbył się bez komplikacji, więc chłopaka wypisano do domu. Ale tydzień później dostał krwotoku i gdyby nie mieszkał tak blisko szpitala, pewnie udusiłby się własną krwią.
Mając piątkę dzieci myślałam, że widziałam już wszystko, ale to było coś potwornego - wyznała jego matka, Tish Cyrus. - Tydzień po zabiegu zaczął trochę krwawić. Zaniepokoiłam się i zadzwoniłam do lekarza, ale on stwierdził, że pewnie z rany odrywają się strupy i niepotrzebnie panikuję. Następnego dnia syn obudził się, bo czuł, że coś ścieka mu po gardle. Usiadł, a z jego ust zaczęła płynąć krew. To co działo się później, trudno opisać. Wskoczyliśmy do samochodu i pędziliśmy do szpitala, a mój syn dławił się własną krwią. W szpitalu natychmiast wzięli go na salę operacyjną i zaszyli krwawiące miejsce. Mówię o tym, by ostrzec innych rodziców. Myślisz sobie, że wycięcie migdałków to nic takiego, a chwilę potem twoje dziecko ociera się o śmierć. Lekarz powiedział, że gdyby szpital był dalej, Braison pewnie by się udusił. W tej chwili fizycznie już czuje się dobrze, ale psychicznie przeżyła to cała nasza rodzina - dodała Tish.
I ku przestrodze wszystkich wrzuciła pamiątkową fotkę na Twitter.
Zobacz także:
Miley Cyrus, Liam Hemsworth i Ziggy w Pensylwanii [ZDJĘCIA]