Sylwia Gruchała pożegnała się z programem "Taniec z gwiazdami" równie szybko jak z rywalizacją w Pekinie o złoty medal. Odpadła już w przedbiegach. Sylwia potrzebuje teraz odpoczynku, ponieważ ostatnie kilka tygodni były dla niej bardzo wyczerpujące. Przygotowania do Olimpiady, nieudany start na zawodach, powrót do Polski i intensywne treningi z Rafałem Maserakiem do " Tańca z gwiazdami ". Teraz jeszcze porażka. To zdecydowanie za dużo jak na niecałe dwa miesiące. Choć widzom nie spodobało się jej tango, Sylwia jest zadowolona ze swojego występu. Odpadnięcie z show bardziej przeżył jej partner niż ona sama.
Ostatni miesiąc spędziłam w Warszawie, ale wracam do Gdańska, z czego bardzo się cieszę, bo strasznie stęskniłam się za domem. Gdy opadłam z "Tańca z gwiazdami" dostałam SMS-a od przyjaciółki, że to nawet dobrze, bo przynajmniej szybciej się spotkamy. A mnie właśnie najbardziej cieszą takie proste rzeczy, jak pogaduchy ze znajomymi, poranne wyjście po bułki czy zakupy (...) Długo zastanawiałam się czy kontynuować karierę. Ale po porażce w Pekinie motywacja sama mnie odnalazła. Znowu czuję głód wygrywania i chcę wystąpić na igrzyskach w Londynie - mówi "Faktowi" Gruchała.
Bardzo cieszymy się z takiej decyzji Sylwii. Gdyby Gruchała zdobyła medal na Olimpiadzie, to zapewne doszłaby do samego finału programu. Szkoda, że ludzie pamiętają ostatnie porażki, a zapominają np. o tym, że Sylwia zdobyła już kiedyś medal Olimpijski. My już obawialiśmy się, że florecistka wkręciła się do show-biznesu i będzie szukała pracy w mediach. Lepiej niech zajmie się sportem...
Komentarze (11)
Gruchała nie kończy kariery!