• Link został skopiowany

Nie żyje były muzyk T.Love. "Aż trudno uwierzyć"

Jacek Śliwczyński nie żyje. Smutna wiadomość o śmierci artysty dotarła do mediów 13 sierpnia.
Jacek Śliwczyński
Fot. Wiesław Radzioch/Facebook

Jacek Śliwczyński był związany z grupą T.Love do 1989 roku. Informację o śmierci muzyka przekazał Wiesław Radzioch, fotograf koncertowy. "Bardzo smutna informacja. Odszedł od nas Jacek Śliwczyński. Aż trudno uwierzyć" - czytamy. Pod postem zaroiło się od komentarzy zasmuconych fanów. "Straszne", "Co za rok", "Niestety przyjdzie nam pożegnać kolejną osobę z kręgu częstochowskiej kultury. Pod tym względem ten rok jest fatalny", "Okropne wieści" - pisali. 

Jacek Śliwczyński porzucił muzykę dla fotografii 

W 2017 roku basista udzielił wywiadu Miejskiemu Domowi Kultury w Częstochowie. W rozmowie zdradził, że utrzymywał się głównie z fotografii. - Żyję z fotografii. To jest mój zawód. Czasami jest ciężko, ale udaje mi się. Trzymam się tego uparcie, co lubię. Nie narzekam, że mam za dużo czy za mało. (...) Robiłem dużo sesji dla producentów żywności, reklamowo, na opakowania. To jest duża odpowiedzialność, wymagania klientów. Są sesje kiedy 15 osób nad tobą stoi. To są trudne sytuacje, ale ogarniałem - tłumaczył. Śliwczyński przyznał również, że choć myślał czasem o muzyce, to nigdy nie były to żadne konkretne plany. - Mało w tym kierunku robię. Miałem taką potrzebę stworzenia kilku form muzycznych, na zasadzie wyrzucić jakiś smutek, który we mnie siedzi, balladowo, ale znowu zacząłem robić fotografię obrotową. U mnie jest tak falami - muzyka, muzyka, fotografia, fotografia. 

Jacek Śliwczyński miał pseudonim, który chcieli mieć wszyscy. Dlaczego mówili na niego "Koniu"? 

Gdy fani mówili między sobą o Śliwczyńskim, zazwyczaj posługiwali się jego pseudonimem. Również pod pożegnalnym wpisem nie brakuje komentarzy internautów, którzy przypomnieli o słynnej ksywce. "Koniu, wielki smutek", "Ależ smutna wiadomość. Niemożliwe Koniu! Coś ty wymyślił" - pisali pogrążeni w smutku. Skąd takie określenie? - Bardzo prozaiczna sytuacja. Ktoś mnie wziął za kogoś innego. Z kogoś nabijaliśmy się, że ma szczękę jak koń. Później koledzy z kapeli stwierdzili, że ja też wyglądam jak taki "kuń" i tak już zostało. (...) - mówił w tym samym wywiadzie Śliwczyński. 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: