Adrianna Biedrzyńska poznała Macieja Robakiewicza na studiach w szkole filmowej. Między studentami szybko zaiskrzyło. Nie ukrywali swoich uczuć, a wręcz przeciwnie. Zaliczyli nawet wspólny występ w telewizyjnym programie "Czar Par". Po ślubie uchodzili za idealne małżeństwo. Mimo to, kiedy aktorka zaszła w ciążę, coś zaczęło się psuć. Córka pary, Michalina Robakiewicz, przyszła na świat w 1994 roku. Dziesięć dni po porodzie mąż oświadczył żonie, że odchodzi.
Adrianna Biedrzyńska została sama z noworodkiem. W wywiadzie dla "Dziennika wschodniego" aktorka wyznała, że ojciec jej dziecka nie był już zainteresowany ani nią, ani córką. Mimo wyprowadzki Robakiewicz jeszcze przez trzy lata utrzymywał z nimi kontakty. Właśnie tyle trwało, zanim doszło do rozwodu. Tuż po nim aktor zniknął. Po latach jednak żałował swojej decyzji, lecz było już za późno, gdyż przy dorastającej Michalinie nie było ojca, a "tato" zaczęła mówić do drugiego męża matki, Marcina Miazgi. Mężczyzna wychowywał ją wspólnie z aktorką. To z nim córka Biedrzyńskiej zbudowała relację. Jak podawał magazyn "Viva!", przy sporadycznych spotkaniach z biologicznym ojcem, dziewczynka miała nazywać go "panem".
Kiedy drugie małżeństwo Adrianny Biedrzyńskiej z Marcinem Miazgą także się rozpadło, dla jej córki był to ogromny cios. Relacje między kobietami na jakiś czas się ochłodziły. Lecz podobno do dzisiaj Michalina Robakiewicz ma ze swoim byłym ojczymem bardzo dobre relacje. Zawodowo poszła jednak w ślady matki i dziś również jest aktorką. Nie wypowiada się publicznie na temat biologicznego ojca, lecz już jako dorosła kobieta odnowiła z nim kontakt. Na Instagramie można znaleźć nawet ich wspólne zdjęcia.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!