Fakt, że Donald Trump nie popiera powszechnej dostępności do aborcji w Stanach Zjednoczonych, wiadomo już od dawna. Startujący ponownie w wyborach prezydenckich polityk ostatnio znów to podkreślił. Na początku października w poście w mediach społecznościowych napisał, że popiera obowiązujące obecnie prawo, zgodnie z którym o legalizacji aborcji decydują poszczególne stany. Jak się okazuje, nie zgadza się z nim Melania Trump. W swojej książce zatytułowanej "Melania" przekazała, że jej zdaniem aborcja powinna być ogólnie dostępna, a decyzję w tej sprawie należy pozostawić kobietom.
"Konieczne jest zagwarantowanie kobietom autonomii w decydowaniu o preferencjach dotyczących posiadania dzieci na podstawie ich własnych przekonań, wolnych od jakiejkolwiek interwencji lub nacisków ze strony rządu" - czytamy w książce Melanii Trump, której fragmenty przedpremierowo opublikował "The Guardian". "Dlaczego ktokolwiek inny niż sama kobieta miałby mieć władzę do decydowania o tym, co robi ze swoim ciałem? Fundamentalne prawo kobiety do wolności osobistej i do własnego życia przyznaje jej prawo do przerwania ciąży, jeśli sobie tego życzy" - pisze żona polityka. Melania Trump podkreśliła także, że pozbawianie kobiet praw do przerwania niechcianej ciąży jest dla niej jednoznaczne z odebraniem im kontroli nad ciałem. Dodała, że od zawsze miała taki pogląd na kwestię legalności aborcji.
Wyznanie Melanii Trump odbiło się w mediach szerokim echem. Nie tylko ze względu na różnicę w podejściu do sprawy jej męża. Żona Donalda Trumpa zwykle nie zabiera głosu w sprawach politycznych czy światopoglądowych. Książka "Melania" ma trafić na sklepowe półki w Stanach Zjednoczonych 8 października.
Na podstawie wyroku w sprawie Roe v. Wade aborcja w Stanach Zjednoczonych od lat 70. była legalna przez cały okres ciąży, a prawo pozostawiało poszczególnym stanom możliwość regulacji przeprowadzania zabiegów w drugim i trzecim trymestrze. Sytuacja zmieniła się jednak w 2022 roku. Sąd Najwyższy uchylił wówczas wyrok sprawy Roe v. Wade, doprowadzając do tego, że każdy stan może obecnie ustanawiać własne prawo w kwestii legalizacji aborcji. W rezultacie wiele z nich wprowadziło niemal całkowity zakaz przerywania ciąży. Do tej sytuacji przyczynił się m.in. właśnie Donald Trump, który za swojej prezydentury powołał konserwatywnych przedstawicieli do Sądu Najwyższego.
We wspomnianym wcześniej wpisie w mediach społecznościowych na początku października Trump zaznaczył, że zamierza zawetować ewentualną propozycję delegalizacji aborcji w całych Stanach Zjednoczonych. Dodał jednocześnie, że jest za prawem do aborcji jedynie w trzech przypadkach - gwałtu, kazirodztwa lub zagrożenia życia matki.