Ze względu na epidemię koronawirusa stacje telewizyjne musiały wprowadzić zmiany w swoich ramówkach. To dlatego, że części programów nie dało się realizować z uwagi na obostrzenia dotyczące zgromadzeń ludzi. Taki los spotkał chociażby "Taniec z gwiazdami" i "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Podobnie w przypadku "Dance Dance Dance". Program był jednak nagrywane na tyle wcześnie, że produkcji udało się nagrać większość odcinków. Mimo to zasady show i tak musiały ulec zmianie.
Anna Mucha zalała się łzami w "Dance Dance Dance"
Jeszcze w kwietniu TVP wyemituje dwa ostatnie odcinki "Dance Dance Dance". W najbliższą sobotę, 18 kwietnia, widzowie obejrzą solowe występy Rafała Mroczka, Anny Karczmarczyk, Rafała Jonkisza i Mateusza Janusza. Duet, który otrzyma najmniejszą liczbę punktów od jurorów będzie musiał pożegnać się z programem. W grze zostaną więc trzy pary, które zmierzą się ze sobą w finale tydzień później.
Co ciekawe, finał zostanie zrealizowany na żywo, ale uczestnicy nie zatańczą na multimedialnej scenie. Widzom przypomniane zostaną występy z poprzednich odcinków. Tamara Gonzalez Perea, Tomasz Kammel i Ida Nowakowska spotkają się z finalistami w studiu "Pytania na Śniadanie". Tam też połączą się online z pozostałymi uczestnikami drugiej edycji oraz Anną Muchą i Robertem Kupiszem.
Zwycięska para otrzyma 100 tysięcy złotych do przekazania na wybrany cel charytatywny, a pozostałe dwa duety po 10 tysięcy złotych. Trzeba przyznać, że produkcja wpadła na dość innowacyjny pomysł, jeśli chodzi o realizację finału "Dance Dance Dance". Jesteśmy ciekawi, jak wyjdzie w praniu.