Pod koniec marca światowe media poinformowały o tym, że książę Karol jest zakażony koronawirusem. Na szczęście, przyszły król miał lekkie objawy choroby i po ponad tygodniu wyzdrowiał. Wówczas ojciec księcia Williama i Harry'ego zdecydował się zamieścić na Twitterze odezwę do narodu, w której dodał otuchy swoim poddanym.
Brytyjczycy ucieszyli się, że następca tronu jest już zdrowy. Okazuje się jednak, że książę Karol może mieć inne powody do zmartwień. Chodzi o nieznaną chorobę, z którą boryka się zarówno on, jak i sama królowa Elżbieta II. Media zainteresowały się tym tematem, gdy do sieci trafiły zdjęcia ze spotkania monarchini z jordańską królową Ranią. Uwagę wielu osób przykuły wówczas sine i opuchnięte dłonie Elżbiety II. Zdecydowanie nie wyglądały zdrowo. Co ciekawe, królowa Wielkiej Brytanii bardzo często nosi rękawiczki. Jak widać, ma ku temu powody.
Dziennikarze zaczęli dosłownie patrzeć na ręce członków brytyjskiej rodziny królewskiej. Szybko okazało się, że książę Karol od kilku lat także ma wyraźnie opuchnięte dłonie. Poddani zaniepokoili się jeszcze bardziej, gdy na palcach przyszłego króla pojawiły się plastry. Wcześniej fotoreporterzy zwrócili uwagę na jego spierzchnięte dłonie.
Rzecznicy prasowi królowej Elżbiety II oraz księcia Karola nie chcieli komentować ich stanu zdrowia. Opuchnięte i sine dłonie arystokratów mogą wskazywać na to, że borykają się chorobami układu krążenia. Są to jednak tylko domysły. Domyślamy się, że tak prywatne szczegóły z życia rodziny królewskiej są poufne.
MŁ