"Warsaw Shore" przyciągał wielu widzów, którzy pomimo rosnącej antypatii do programu i uczestników biorących w nim udział, oglądali reality show z ciekawości. Niektórzy członkowie tzw. ekipy z Warszawy zyskali ogromną popularność w sieci, a zainteresowanie ich osobami wciąż nie maleje. Jak zmieniło się ich życie po emisji odcinków? Ostatnio dowiedzieliśmy się o tym, że Jola Mróz wkrótce zostanie mamą. Grono fanów zgromadziła również Andzia. Kobieta na Instagramie postanowiła poruszyć bardzo istotny i aktualny temat. Celebrytka twierdzi, że ma koronawirusa i wie, gdzie się zaraziła, jednak nikt w służbie zdrowia nie traktuje jej poważnie. Poznajcie szczegóły.
Podejrzenia zarażenia koronawirusem są w ostatnim czasie dość popularne wśród znanych osób. Jedną z gwiazd, która była przekonana o swojej chorobie jest Sara Boruc. Okazuje się, że do tego grona dołącza kolejna osoba, a jest nią Anna Papierz, uczestniczka "Warsaw Shore". Kobieta jeszcze kilka dni temu udostępniła na Instagramie post, w którym skierowała do fanów swoje przesłanie:
Ok, zostańmy w domu, ale nie wariujmy!
Andzia zgłębiła temat koronawirusa dość dokładnie. W mediach społecznościowych podzieliła się swoimi domysłami. Zaobserwowała u siebie objawy, które mogą świadczyć o chorobie. Do zarażenia miało dojść w Austrii, gdzie w ostatnim czasie przebywała. Barman, z którym pracowała, jest potwierdzonym nosicielem wirusa, o czym Anna opowiedziała w rozmowie z portalem "Pudelek". Kobieta również przeszła test, którego wynik ma być pozytywny, jednak austriacka służba zdrowia nie miała możliwości przesłania informacji medycznej do Polski. Jaki jest tego skutek? Andzia uważa, że nikt w Polsce nie traktuje jej poważnie.
Obdzwoniłam wszystkie infolinie, sanepid, oddział zakaźny we Wrocławiu. Zakpili sobie ze mnie, pomyśleli, że tak sobie zrobiłam alarmowy telefon. Rano dostałam telefon z sanepidu, że do północy rzekomo zjawi się u mnie ambulans z Wrocławia.
Z Instagrama celebrytki dowiadujemy się jednak, że nie otrzymała obiecanej pomocy. Wczoraj, 20 marca, opublikowała relację, w której żali się na lokalną stację sanepidu.
Kobieta ma za złe polskim służbom, że pomimo obiecanej interwencji, po kilku godzinach twierdzą, że nie przyjęli zgłoszenia:
Od godziny 9. wykonanych ponad 50 telefonów. Nikt nic nie wie, nikt nie dostał zgłoszenia z sanepidu i jeszcze robią z ciebie kłamcę. Ludzie, gdzie Wasze mózgi?
Myślicie, że Ania faktycznie jest chora?
BWO