• Link został skopiowany

Oglądanie ludzi, którzy oglądają telewizję? Sukces "Goggleboxa" brzmi jak z Barei, ale to najlepszy sposób na "odmóżdżenie"

Choć lubimy sobie ponarzekać, że w telewizji szerzy się głupota, większość z nas w domowym zaciszu, po całym dniu kieratu, lubi sobie obejrzeć lekką, niezobowiązującą rozrywkę. A że od polskich kabaretów oczy i uszy krwawią, a większość show bardziej nudzi niż bawi, "Gogglebox" to najlepsze, co w tej kategorii ma do zaoferowania telewizja.
Gogglebox
TTV/player/screen

Polacy "Goggleboxa" nie wymyślili sami, format TTV przejęła od Brytyjczyków. I choć na początku informacjom o tym, że będziemy sobie mogli pooglądać ludzi, którzy oglądają i komentują programy telewizyjne, towarzyszyły śmieszki, szybko okazało się, że pokochaliśmy ten program. Trudno o lepszy dowód niż fakt, że obecnie emitowana jest 12. edycja, a oglądalność rośnie z sezonu na sezon.

"Przeciętniaki" lepsze niż Majdany

TTV to stacja dość niszowa, ale świetnych propozycji jej nie brakuje. "Gogglebox" to program, który z powodzeniem mógłby być nadawany w TVN, bo jest o niebo lepszy od niektórych propozycji "programowo najlepszej" stacji. Wiem, że jeśli ktoś tego formatu nigdy nie widział, to pomysł może wydawać mu się lekko durnowaty, ale przecież ponad pół miliona ludzi nie może się mylić.

Tak, według danych "Wirtualnych Mediów" 11. sezon, nadawany w poniedziałki o 22:00 oglądało średnio 610 tys. osób. Daje to 9.5 procent udziału w tej najważniejszej dla reklamodawców grupie widzów, czyli 16-49 oraz czwarte miejsce oglądalności w poniedziałkowe wieczory. Te liczby robią wrażenie, bo nie dość że TTV brakuje wtedy do TVN (nr 1) zaledwie 4 procent, to średnia oglądalność tej telewizji wynosi 3 procent. Czyli malutko.

Zanim zakończę wątek twardych danych, jeszcze słówko o telewizyjnych hitach. Pamiętacie "Iron Maidan"? Każdy odcinek miał kosztować stację milion złotych, gaże Gosi i Radzia były podobno olbrzymie, nie wspominając już o promocji programu, w którym wystąpiła największa gwiazda stacji. Też był nadawany w poniedziałek po 22, wystartował oczywiście z wielkim "bum", ale oglądalność spadała. 3. odcinek obejrzało np. 925 tys. osób, czyli jakieś 150 tys. więcej niż nadawanego w podobnym czasie "Goggleboxa". A głosów, że Majdany przegrały ze "zwykłymi ludźmi siedzącymi na kanapach" nie brakowało.

Gogglebox
Gogglebox TTV/Player/screen

Wyobrażacie to sobie? Wielka machina reklamy, Gosia Rozenek, którą Polacy albo kochają albo kochają krytykować, jej ukochany Pysiula na końcu świata, poddawani ekstremalnym zadaniom. I z drugiej strony ludzie. Przyjaciele z siłowni, matka z synem, para gejów, dwie wymalowane "psiapsie", którzy siedzą, oglądając "Kuchenne Rewolucje", "Agenta", "Diagnozę" i co im tam produkcja poleci, komentując całość często mało wybrednymi żarcikami. To wyraźnie pokazuje kierunek, w jakim zmierzają nasze gusta i to, że chyba mamy już trochę dość wielkich widowisk z celebrytami w roli głównej.

Bohater naszych czasów

Na czym polega fenomen "Goggleboxa"? Odpowiedź jest prosta - genialny casting wyłonił bohaterów różnorodnych, na pierwszy rzut oka nieco kontrowersyjnych, ale tak fajnych, że trudno jest ich nie lubić. Komentujące grupki to przekrój społeczeństwa. Są osoby starsze i młodsze, konserwatywne i otwarte na świat, z dużych miast i małych miejscowości. Każdy, kto ogląda "Goggleboxa" ma swoich ulubionych bohaterów, takich z którymi się utożsamia czy też uważa za najzabawniejszych.

Mariusz Kozak, którego w programie możemy oglądać już 8. sezon, zapewnił w rozmowie z "Na Temat", że występujący nie mają żadnego scenariusza, a epizody nagrywają we własnych mieszkaniach. Kwestia scenariusza pojawia się często w rozmowach o programie, bo trudno uwierzyć, że w 2019 roku któraś stacja zdecydowałaby się na tak spontaniczne show. A jednak, widać to nawet po wypowiedziach uczestników na temat programów konkurencji czy też krytyki wobec stacji matki TVN-u - oni naprawdę mówią to, co myślą i dlatego poprawność polityczna to coś, co w programie nie istnieje.

Zobacz wideo

Istnieją za to świetni ludzie i to tacy, których często po pierwszym wrażeniu wkładamy do szufladki. Bo różnorodność to coś, o czym pamiętali odpowiedzialni za casting (a zapomnieli twórcy "Big Brothera"). Występujący w "Gogglebox" są "jacyś". Nie mamy tu grupki ludzi wyjętych żywcem z instafotek ani takich, co za wszelką cenę chcą zabłysnąć. Jedyne, co łączy bohaterów to fakt, że swobodnie czują się przed kamerą i nie próbują nikogo udawać. Efekt jest taki, że nawet kiedy komentują najnudniejszy program (patrz "Big Brother") czy film przyrodniczy (świetny odcinek!) człowiek się uśmiechnie, zrelaksuje, a czasem nawet szczerze zaśmieje.

 

Bawiąc uczyć

Fakt, że "Gogglebox" robi dużo dla szeroko pojętej tolerancji to też pozytywny "skutek uboczny". Para gejów mieszkających razem? Jak na Polskę to dużo. A jednak Mariusz Kozak i Jacek Szawioła cieszą się sympatią i opinią jednej z najfajniejszych programowych par ("programowych", bo prywatnie nie są już razem). Sam Kozak w wywiadzie dla "Na Temat" przyznał, że właściwie nie spotkał się z hejtem.

Na ulicy usłyszałem raz "ty pedale z telewizji”. Jak na niemal cztery lata kręcenia programu to bardzo mało...

Mateusz Borkowski (125 tys. obserwujących na Instagramie!), czyli popularny BigBoy to jedna z największych gwiazd programu. Razem z Damianem Naganą i Markiem Morusem reprezentują dość szowinistyczny nurt, który mnie czasem razi. Zdarzają im się żarty typu "kijem bym jej nie tknął", a ich poglądy są dość konserwatywne. Ale mnie może razić ich poczucie humoru, ich fanów może razić jak geje pożartują sobie na temat wspólnego seksu. C'est la vie, oto Polska.

Gogglebox
Gogglebox TTV/Player/screen

Ulubiona para? To pytanie rozgrzewa każdego fana "Goggleboxa", a uwierzcie - tych jest sporo. Dla mnie Krzysztof Radzikowski i Dominik Abus, czyli jeden z naprawdę znanych polskich siłaczy i jego kolega. Takie karki z siłowni, ale ze sporymi osiągnięciami. Mężczyźni, z którymi nic mnie nie łączy, nigdy nawet nie gadałam z facetem "tego typu". Po prostu całkowicie odmienna grupa społeczna, a jak się okazuje - poczucie humoru podobne. Wymalowane jak lale Sylwia Bomba i Ewa Mrozowska-Kozłowska zaprzeczają stereotypowi, że dziewczyna z tipsami i sztucznymi rzęsami to pustak - one są fajne, równe babki i każdy je lubi. Wymieniać dalej nie ma sensu, ale warto zaznaczyć, że w czasach, kiedy walczymy z hejtem, który zalewa Instagramy i Facebooki "gwiazd', bohaterowie "Goggleboxa" zbierają w sieci właściwie same pozytywne komentarze.

 
Najfajniejsza babka z Gogglebox.
Bezdyskusyjnie mama jest BOMBOWA.
Cała bombka, super wyglądasz.
Zakochałem się.

To komentarze pod zdjęciem Sylwii, które na swój profil wrzuciła telewizja TTV. No naprawdę, nie do wiary!

Vlogbox powtórzy sukces?

Twórcy, idąc za ciosem, stworzyli "Vlogbox", czyli program, w którym ludzie oglądają virale z sieci. Znacie kogoś, kto to ogląda? Ja nie. Sama widziałam raz i wytrzymałam z 5 minut. Całość wygląda na na siłę "fajną", a żarty na wymuszone. Widać, że sukces to jednak nie sam pomysł, ale jednak dobór bohaterów. Bo ci, którzy pojawiają się w "Goggleboxie", mogliby komentować etykiety margaryn i nadal będziecie to chętnie oglądać. Polecam.

Justyna Michalska

Więcej o: