Julia Szeremeta była jednym z największych zaskoczeń tegorocznych igrzysk olimpijskich. Polskiej pięściarce udało się wywalczyć srebrny medal w kategorii wagowej do 57 kilogramów. Sportsmenka dokonała tego w wieku zaledwie 20 lat. Jak się okazało, mało brakowało, a nie zobaczylibyśmy jej w Paryżu. Jeszcze niedawno trener groził jej wyrzuceniem z kadry. Dlaczego?
Julia Szeremeta przywiozła z Paryża olimpijskie srebro. Choć wokół jej walki z Tajwanką narosło sporo kontrowersji, sukces sportsmenki jest niepodważalny. Polacy pokochali młodą zawodniczkę boksu za szczerość i bezkompromisowość. Tę stronę swojej osobowości pokazała także podczas ostatniego wywiadu dla "Super Expressu". Wicemistrzyni olimpijska otwarcie przyznała bowiem, że w przeszłości jej tryb życia trudno było określić mianem sportowego. Szeremeta otrząsnęła się dopiero wtedy, gdy trener zagroził jej wyrzuceniem z kadry. To podziałało jak zimny prysznic i od tamtej pory pięściarka zmieniła swoje życie o 180 stopni.
To było na Mistrzostwach Europy U-22 - moich pierwszych, gdzie nie poszło mi najlepiej. Nie prowadziłam się dobrze jeżeli chodzi o dietę itd. Dostałam wtedy taką żółtą kartkę od trenera. Wtedy, od nowego roku, postanowiłam, że idę w to mocno i poświęcam się na 100 procent
- wyznała Julia.
Julia Szeremeta kilka miesięcy temu startowała w wyborach z ramienia Konfederacji, o czym po sukcesie olimpijskim nie omieszkali przypomnieć politycy partii. W rozmowie z Mateuszem Borkiem pięściarka przyznała, że nie była do końca świadoma konsekwencji, kiedy podejmowała decyzję o starcie w wyborach samorządowych. "Zostałam w to lekko wplątana, może nieświadomie. I tak to wyszło. Miałam jedną propozycję, drugą. Jedna osoba mi o tym mówiła, potem druga. Ja tak naprawdę, żeby mi dali spokój, powiedziałam, że dobra i tak naprawdę w tym nie uczestniczyłam, bo ani nie wstawiałam tego w media, ani się nie angażowałam, bo mnie tak naprawdę polityka nie interesowała i nie interesuje dalej" - wyznała.