We wtorek 14 maja przed komisją śledczą ds. afery wizowej zeznawał były wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. Ekspertka w rozmowie z Plotkiem oceniła jego mowę ciała. Zauważyła oznaki zdenerwowania i brak pewności siebie. Po godzinie 13:30 rozpoczęło się przesłuchanie byłej wicepremierki i ministerki rozwoju i technologii Jadwigi Emilewicz. Przesłuchanie dotyczyło między innymi ich roli w kontekście programu specjalnych wiz "Poland. Business Harbour". O ocenę niewerbalnych komunikatów wysyłanych przez posłankę PiS zapytaliśmy Maurycego Seweryna, eksperta od mowy ciała i trenera wystąpień publicznych.
Maurycy Seweryn poddał ocenie zachowanie Jadwigi Emilewicz, które w trakcie przesłuchania szybko się zmieniło. - To, co chciała pokazać pani minister, to jedno, to co mogli zobaczyć eksperci, to drugie. Zachowanie pani minister miało podkreślać jej kompetencje, szczerość, uczciwość i propaństwowość. W momencie, kiedy pojawiły się pierwsze wypowiedzi komisji, przyjęła pozycję tzw. startera, czyli pozycję z lekko wysuniętą ręką na stole, która miała sygnalizować, że jest gotowa do odpowiadania na pytania komisji - zaczął ekspert.
Zwrócił uwagę na fakt, że posłanka PiS z początku sprawiała wrażenie bardzo dobrze przygotowanej do składania zeznań. - Stosowała konkretną retorykę i bardzo rzadko wypełniacze. To są takie sygnały typu "yyy". Świadczyło to o tym, że była przygotowana do wypowiedzi. I starała się również głosem podkreślać swoją wiarygodność, czyli treść plus głos miały świadczyć: "jestem pewna tego, co mówię" - dodał Maurycy Seweryn. Szybko jednak wykazała oznaki zdenerwowania. Więcej zdjęć z przesłuchania znajdziecie w naszej galerii na górze strony.
Drobiazgi jednak zdradzały prawdziwe emocje pani minister. Samo słowo "korupcja", które padło z ust przewodniczącego komisji, spowodowało już mocny stres. Kiedy usłyszała to słowo, od razu złapała za kartkę, a następnie zaczęła się bawić długopisem. Unikała też kontaktu wzrokowego z komisją. To świadczy, że boi się oskarżenia o korupcję. Im bliżej było do zadawania pytań konkretnych, rzeczowych przez komisję, a nie wolnych wypowiedzi, tym częściej bawiła się długopisem, głaskała palcem dłoń, a także bawiła się kartami. To wszystko świadczyło o stresie i zakłopotaniu
- powiedział nam ekspert.
W miarę postępowania przesłuchania pozycja posłanki PiS coraz bardziej wskazywała na to, że czuje się niekomfortowo. - Pani minister przyjmowała coraz mocniej obronną pozycję, była również coraz bardziej zakłopotana zaistniałą sytuacją i tym, co mówi. Emocje przejawiały się w bardzo silnym rumieńcu, w zabawach dokumentami i w konkretnej pozycji, którą przyjmowała, kiedy wypowiadała się na temat znajomości z osobami podejrzanymi o korupcję czy manipulacje - dostrzegł specjalista.
- Zamiast gestu pewności siebie albo gestu otwartości wobec komisji pojawiało się takie mocne ułożenie ciała na stole. Przestawała kompletnie gestykulować. Jedyne emocje starała się wyrażać głosem, a także ruchami głowy. Silnie unikała kontaktu wzrokowego z komisją. Było też takie zaparcie na stole, kiedy ramiona są mocno ułożone do środka, a dzięki temu, że jej dłonie spoczywają na stole, ona czuje się bezpieczniejsza - podsumował ekspert.
Można było wyłapać, że posłanka przygotowywała się wcześniej do przesłuchania, jednak zmieniała nastawienie, gdy pytania były kierowane przez uczestników komisji powiązanych z PiS. - Kiedy pytania zadawały osoby, które są jej przychylne, zaczynała mocniej gestykulować, płynniej się wypowiadać. To też był sygnał tego, że w pewnym momencie, kiedy uczestnicy tej komisji związani z PiS zauważali, że coś jej nie wychodzi, że zaczyna się zbyt mocno denerwować i może zdradzić to, czego nie powinna powiedzieć, to wówczas ewentualnie podpowiadali, naprowadzali, co ma powiedzieć.
To przypomina działanie zorganizowanej grupy. Elementem tego, że tak to działało, były również rzeczy, które są typowe dla pana Wąsika i tak samo dla pani Emilewicz, ale wcześniej zdarzały się również u pana Kamińskiego. To częste kontakty wzrokowe, w takich trudnych momentach, przy trudnych pytaniach z członkami komisji, którzy siedzieli po stronie PiS-u
- ocenił Maurycy Seweryn.
Ekspert zauważył również, że pod koniec przesłuchania Jadwiga Emilewicz przestała panować nad mową ciała, która zdradziła spore nerwy. - Pani minister była tak zdenerwowana, że coraz częściej pięścią dotykała własnej brody i szyi. Dotykanie przestrzeni szyi jest sygnałem przerażenia - dodał Maurycy Seweryn.