W show-biznesie rozpętał się kolejny skandal. Portal Goniec zamieścił efekty dziennikarskiego śledztwa na temat Krystyny Lewenfisz. To znana producentka, menedżerka i właścicielka Artystycznej Agencji Aktorskiej KLK, wcześniej związana z Teatrem Roma i Teatrem Powszechnym. Reprezentowała Małgorzatę Potocką, Aleksandrę Popławską, Bartosza Żukowskiego i Marka Kalitę. Aktorzy po raz pierwszy wspólnie opowiedzieli swoją historię. Twierdzą, że zostali oszukani. Jak podkreślili, robią to, by to samo nie spotkało inne osoby. W tle są rzekome fałszerstwa, które odbiły się na psychice gwiazd. - Ona nie boi się niczego. Ani prokuratury, ani sądów. W końcu wpadłam w paranoję, że sama mogłam przyczynić się do krzywdy kolejnych osób - wyznała Gońcowi Popławska.
W reportażu serwisu Goniec dziennikarz śledczy Mateusz Baczyński opisał przypadki działania znanej agentki gwiazd. W rozmowie z portalem Aleksandra Popławska opowiedziała, jak wyglądały kulisy współpracy z Krystyną Lewenfisz. Wyznała, że problemy pojawiły się w kwestii wynagrodzenia za spektakl "Mama zawsze wraca", który produkowała Lewenfisz. Popławska grała główną rolę, a spektakl reżyserował Marek Kalita. - W trakcie pracy nad przedstawieniem zorientowaliśmy się, że Krystyna Lewenfisz nie ma wystarczająco pieniędzy na jego realizację. Żeby dokończyć tę produkcję, zrezygnowaliśmy z naszych honorariów. Wierzyliśmy, że robimy to w słusznej sprawie. A potem Krystyna oskarżyła nas o malwersację siedemdziesięciu tys. zł - wyznała aktorka. Ostatecznie osoby zaangażowane w projekt otrzymały swoje należności za pracę, "jednak były to kwoty zdecydowanie poniżej stawek rynkowych".
Popławska ujawniła, że Lewenfisz miała nakłaniać ją do oszustwa, gdy aktorka musiała wykonać test na COVID-19 przed wyjazdem do Izraela. - Krystyna nagle, już na miejscu, zaproponowała, że weźmie mój dowód osobisty i podda się badaniu za mnie, 'bo ona jest zdrowa' i dzięki temu ja będę miała negatywny wynik. Nie wiem, jak ona chciała to załatwić, ale to był dla mnie szok. Proponowała fałszerstwo - podkreśliła Popławska.
Małgorzata Potocka także czuje się oszukana. Aktorka nie ukrywa, że jest jej o tyle ciężko, gdyż uważała Lewenfisz za przyjaciółkę. - Mieszkała nawet u mnie w domu przez wiele miesięcy, kiedy była w ciąży i rozstawała się ze swoim partnerem. Nasza relacja była bliska, a wiedza o sobie dość intymna - wyznała Gońcowi. Aktorka zagrała jedną z głównych ról w serialu Netflixa "Gang zielonej rękawiczki". Jak się okazało, do wzięcia udziału w castingu namówiła ją Lewenfisz. Zdjęcia do serialu zakończyły się w listopadzie, a kilka miesięcy później wyszło na jaw, że Potocka nie otrzymała wynagrodzenia za pracę.
W marcu moja córka zaczęła sprawdzać rachunki. Nagle mówi do mnie: Mamo, brakuje 80 tys. zł za 'Gang zielonej rękawiczki'. Doznałam szoku, przecież wszystko miało być już dawno rozliczone. Natychmiast zadzwoniłam do Krystyny. Stwierdziła, że to niemożliwe, bo wszystkie pieniądze zostały mi już dawno przelane
- wyznała Potocka.
Aktorka próbowała ustalić, dlaczego nie otrzymała wynagrodzenia. Agentka jednak wracała z nowymi wymówkami. - Zaproponowałam, żebyśmy razem wybrały się do tego banku. Kiedy dotarłam w umówiony dzień na miejsce, to Krystyna wychodziła już z budynku. Zapewniła mnie, że wszystko zdążyła wyjaśnić i musi jeszcze tylko dosłać jakieś specjalne pismo, żeby bank wydał jej wszystkie rozliczenia i aktywności związane z tym kontem - dodała Potocka. Ujawniła też, kiedy zrozumiała, że mogła zostać oszukana. - Zaczęło do mnie docierać, że coś tu jest nie tak. W końcu Krystyna powiedziała mi, że ten przelew na 80 tys. tak naprawdę wykonała jej księgowa, niejaka pani Brożek, która rzekomo ją okradała. I że podała już tę kobietę do sądu. Poprosiłam, żeby pokazała mi jakieś papiery. Nigdy tego nie zrobiła - podkreśliła Gońcowi Potocka.
Aktorka skontaktowała się z prawnikiem, który wysłał wezwanie do zapłaty. Potocka dopiero po zaangażowaniu prawnika otrzymała wynagrodzenie. Wówczas przekazała agentce, że ta winna jest jej jeszcze 11 tys. złotych, które wynikały z wynajęcia prawnika oraz strat poniesionych przez brak pieniędzy na koncie oszczędnościowym w banku. Lewenfisz w odpowiedzi miała nie zaakceptować takich warunków i zagrozić procesem sądowym za szkalowanie jej imienia i ujawnianie szczegółów łączących je umowy.
Bartosz Żukowski znany z serialu "Świat według Kiepskich" również współpracował z Lewenfisz i ujawnił, że miał problem z wypłaceniem wynagrodzenia. Agentka, podobnie jak w przypadku Małgorzaty Potockiej, miała tłumaczyć się problemami z księgową. Aktor podał agentkę do sądu, a ta zeznała, że wypłaciła mu należność w gotówce, na jego prośbę, jednak nie wzięła za to żadnego potwierdzenia.
Aktorzy zjednoczyli siły i opowiedzieli o swoich doświadczeniach z agentką, nie ukrywając swoich personaliów. Potocka nie ukrywa, że na krótko po zerwaniu umowy z agentką, na temat jej byłych klientów w środowisku aktorskim zaczęły pojawiać się różne plotki. - Po moim rozstaniu z Krystyną w środowisku zaczęły się nagle pojawiać plotki, że mam amnezję i zapominam tekstów. Bartosz Żukowski z kolei to pijak, który robił rozróby w hotelach. Marek Kalita to przemocowiec, a Ola Popławska to chimeryczna gwiazda. Ciężko potem pozbyć się takiej łatki - zauważyła aktorka.
Jak informuje Goniec, Krystyna Lewenfisz ma zarzuty prokuratorskie za oszustwo, oraz dziewięć postępowań komorniczych. Sprawę chce wytoczyć jej również Aleksandra Popławska za słowa o malwersacji pieniędzy. Agentka przesłała Plejadzie oświadczenie, jednak nie wyraziła zgody na jego publikację. Przekazała, że naruszono jej dobra osobiste, a relacje z aktorami jej zdaniem zostały przedstawione w sposób niezgodny z prawdą.