Znaleziono ją w wannie z dziecięcą kołdrą na twarzy. Dziennikarka TVP była w zaawansowanej ciąży

Czy to romans doprowadził do tragedii? O śmierci pracownicy Telewizji Polskiej przed ponad 30 lat mówił cały Wrocław.

Jan i Martynika poznali się we wrocławskiej filii Telewizji Polskiej, a łącząca ich relacja wzbudzała w pracy pewne kontrowersje. Jednak gdy spodziewającą się dziecka Martynikę znaleziono martwą w mieszkaniu, nikt nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Sprawa wiele wątpliwości budzi do dziś.

Zobacz wideo Najgłośniejsze zaginięcia w Polsce

Romans mimo związków

Praca połączyła Jana i Martynikę pod koniec lat 80. Ona miała 25 lat i zajmowała się prowadzeniem programów dla młodzieży, z kolei on, o 13 lat od niej starszy, był ich realizatorem. W murach wrocławskiego oddziału TVP spędzali razem dużo czasu, a relacja szybko przestała być wyłącznie przyjacielska. Nie przeszkodził im w tym nawet fakt, że obydwoje byli w związkach. Martynika była mężatką, a Jan miał żonę i dwoje dzieci. Obiecywał jednak kochance, że zostawi dla niej żonę i rozpoczną wspólne życie. Martynika z kolei rozwiodła się z mężem.

Czas mijał, jednak Jan nie finalizował rozwodu z żoną. Cały czas formalnie był żonaty, mimo że snuł plany o wspólnym życiu z Martyniką. Znaleźli nawet mieszkanie, gdzie pracownica TVP zaczęła pomieszkiwać sama. Na początku 1990 roku okazało się też, że Martynika jest w ciąży. 

Tragedia, proces i ułaskawienie

28 lipca 1990 roku Martynika miała spędzić weekend u koleżanki. 30 lipca Jan zwrócił się do rodziców kochanki, pytając, czy nie widzieli się z córką, bo on od dwóch dni nie miał z nią kontaktu. Stwierdził też, że nie może dostać się do ich mieszkania. Matka Martyniki stwierdziła, że pojedzie razem z nim sprawdzić, co się stało. Jan nie miał kluczy, dlatego wyważył drzwi. W korytarzu leżała torebka Martyniki z wyrzucona zawartością. Najgorsze odkryto jednak za drzwiami łazienki. Martynika leżała martwa w wannie pełnej wody z dziecięcą kołdrą zakrywającą jej twarz.

Śledczy ustalili, że Martynika została zamordowana. Straciła również ciążę. Jedynym podejrzanym w sprawie był Jan, który jednak nie przyznawał się do winy. Trafił do aresztu. Z powodu braku twardych dowodów proces w sprawie był wyłącznie poszlakowy. Jan kilkukrotnie zmieniał zeznania, początkowo twierdził, że nie widział Martyniki, innym razem mówił, że zastał ją martwą w wannie i próbował ocucić. W czasie procesu twierdził także, że przekazał kochance, iż nie zostawi dla niej żony. W tę wersję zdarzeń nie wierzyły jednak osoby z otoczenia Martyniki. Jan za zabójstwo został ostatecznie skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Odbywanie kary zakończył jednak po 11 latach, ułaskawiony w 2001 roku przez ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Więcej o: