Kiedy kilka lat temu "Milionerzy" wrócili na antenę TVN-u po przerwie, mało kto spodziewał się, że teleturniej po raz kolejny okaże się hitem. Polacy znów od poniedziałku do czwartku chętnie siadają przed telewizorami, by mierzyć się często z wyjątkowo trudnymi pytaniami. Łatwych też nie brakuje, zwłaszcza tych, które warte są 500 i 1000 złotych. Według Leszka Millera do takich należało to o "łabędzim śpiewie".
W 498. odcinku "Milionerów" do walki o nagrodę główną stanął Lubosz - polonista, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Hubert Urbański pytał uczestnika w pierwszym pytaniu, co oznacza łabędzi śpiew. Do wyboru były następujące warianty:
A. coś niemożliwego
B. coś pięknego
C. coś ostatniego
D. duże kłopoty.
Mężczyzna zastanawiał się przez chwilę nad odpowiedzią i ostatecznie postawił na wariant B. Niestety, nie chodziło "o coś pięknego".
Poprawna odpowiedź to coś ostatniego. Ostatni występ, ostatnie dzieło autora. Yyyyyy, no cóż, Luboszu, bywa i tak. Stało się. Dziękuję za krótką grę. Poproszę o brawa - powiedział ewidentnie zaskoczony gospodarz teleturnieju.
Powtórkę programu, która emitowana była 13 lipca, oglądał Leszek Miller. Były premier nie ukrywał zażenowania.
W „Milionerach" po pierwszym pytaniu odpadł młody mężczyzna po studiach uniwersyteckich. Nie wiedział, co znaczy „łabędzi śpiew". Boże... - napisał na Twitterze.
Użytkownicy Twittera zareagowali podobnie, odpowiadając na wpis Millera, ale czy słusznie? Siedząc na fotelu w "Milionerach" stres bierze górę i czasem można wyłożyć się nawet na tak banalnych pytaniach.