Więcej osobistych zwierzeń gwiazd znajdziesz w tekstach na Gazeta.pl.
Olga Bołądź zwątpiła w instytucję, jaką jest Kościół katolicki. Nie przyznała definitywnie, że zamierza poddać się apostazji, choć jej słowa wskazują, że już nie utożsamia się z dominującą w Polsce religią. -Wiara to dla mnie coś więcej - podsumowuje.
Olga Bołądź niegdyś chodziła do kościoła i słuchała kazań. Sugeruje jednak, że w momentach wątpliwości i trudnych pytań nie dostawała od księży odpowiedzi. Brakowało z ich strony zrozumienia i otwartości. Wyszła więc z założenia, że "mądrych księży w Kościele jest zaledwie niewielki promil", a jej "klepanie formułek" bez pogłębionej analizy nie interesuje.
Nie jestem już katoliczką, choć byłam nią przez wiele lat. Szanuję wspaniałych ludzi, których poznałam w kościele, ale wiara jest dla mnie czymś więcej niż religią, między innymi stąd moja decyzja - wyznała w miesięczniku "Zwierciadło".
Bołądź w katolicyzmie najbardziej przeszkadzali pośrednicy i twarde struktury - tu mówi wprost o "systemie, który trzyma wszystko w ryzach". Ograniczyłaby rolę księży, którzy zbyt mocno ingerują w interpretację, a skupiła na poszukiwaniu prawdy i odpowiedzi w sobie.
Bóg jest dla mnie wolnością, ja go tak czuję, tak go odbieram. Więź z nim jest czymś bardzo intymnym. Łatwo go zniszczyć, kiedy spotykasz ludzi nazywających się, mianujących się twoimi przewodnikami. Najbezpieczniejsza jest relacja bezpośrednia, a konkretnie relacja bez pośredników. Cenię sobie to, że mogę chodzić na bardzo różne nabożeństwa, poznawać ludzi różnie wierzących. Ciągnie mnie do nich. To chyba nasze życie jest dowodem na to, czy mamy w sobie boga. Nic poza tym - podsumowała.
Na podobne zwierzenia w ostatnim czasie zdecydowały się również m.in. rezygnująca z wizyt w kościele Natalia Kukulska i Renata Dancewicz, której również przeszkadzała zbyt duża rola księdza i kurczowe trzymanie się patriarchatu. Doprowadza, jej zdaniem, do "niesprawiedliwego traktowania kobiet".