Więcej na temat Dody i sprawy Emila S. dowiesz się ze strony Gazeta.pl
We wtorek dowiedzieliśmy się, że były mąż piosenkarki, Emil S. ma postawionych 45 zarzutów prokuratorskich. Sprawa dotyczy przede wszystkim ukrywania pieniędzy przed wierzycielami, a także przywłaszczania ponad ośmiu milionów złotych. Działająca w spółce byłego męża Doda, również nie uciekła od odpowiedzialności, jednak piosenkarce postawiono tylko jeden zarzut. Jest podejrzana o pomoc w ukryciu środków przed inwestorami.
Wobec Emila S. zastosowano środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w wysokości czterech milionów złotych, dozoru policji, a także zakazu opuszczania kraju. Doda musiała zapłacić o wiele mniej, bo kilkadziesiąt tysięcy złotych kaucji. Mówiło się, że również ma dozór policji, czemu sama zainteresowana właśnie zaprzeczyła.
Doda o poranku nagrała fanom kilka słów prosto z łóżka, w którym odniosła się do postawionego jej zarzutu. Piosenkarka zaapelowała do fanów, aby nie wierzyli we wszystko, co przeczytają. Dodała, że w przeciwieństwie do byłego męża, nie ma dozoru policji.
W związku z tymi plotkami, które czytacie i rzeczami, które trzeba dzielić na pół. Nie mam żadnego dozoru trzy razy w tygodniu. To są jakieś bzdury. Nie. Policja mnie nie zatrzymała. Kolejna bzdura - mówiła prosto z łóżka Rabczewska.
Co ciekawe, Doda przyznała, że jest zadowolona z obiegu spraw. Jak sama wyznaje, od pół roku czekała na postawienie jej zarzutu. Była na to przygotowana.
Normalnie jak człowiek poszłam sobie na prokuraturę. Jestem szczęśliwa, że w końcu dostałam ten zarzut, bo czekałam na to i stresowałam się tym od ponad pół roku. Każdy, kto ogląda mojego Instagrama o tym wie, że zdawałam sobie sprawę, w co zostałam wmanipulowana. Cieszę się, że mam to z głowy i teraz mogę się skupić na pracy. Poczułam swego rodzaju ulgę... - podsumowała.
Myślicie, że cała sprawa zakończy się dla Dody pomyślnie?