Więcej o koronawirusie i sytuacji na granicy polsko-białoruskiej znajdziecie na gazeta.pl.
Coraz częściej w mediach zabierają głos osoby publiczne, które na bieżąco komentują to, co dzieje się w kraju. Jedni ulegają emocjom, jak chociażby Barbara Kurdej-Szatan, która do dziś zbiera żniwo pełnego wulgaryzmów wpisu o Straży Granicznej. Drudzy trzymają nerwy na wodzy i starają się obiektywnie ocenić sytuację. Do tych drugich należy Joanna Racewicz. Dziennikarka ze smutkiem i żalem pyta: Co z tą Polską?
Dziennikarka nie ma złudzeń, że różnice światopoglądowe Polaków są coraz bardziej widoczne. We wpisie na Instagramie zsumowała złe zdarzenia, które pogłębiają konflikty. Zaczęła od kryzysu humanitarnego na wschodzie kraju.
Koszmar obrazów znad granicy. Wszechobecna agresja. Nienawiść. Pęknięty kraj. Poróżnione rodziny. Słowa, które tną jak nóż. Jak siekiera. Opis działań służb - od bohaterstwa po draństwo. Diagnoza losu imigrantów rozpięta między współczuciem i zrozumieniem a wrogością i bagnetem na broń.
Następnie nawiązała do pandemii i skrajnych zachowań, które zaobserwowała u osób bagatelizujących COVID-19.
Zmęczeni medycy, szczyt kolejnej fali. Pół tysiąca trumien dziennie. Po drugiej stronie - niepojęta niewiara w pandemię, maseczki w kieszeni. Pogarda dla tych, którzy je noszą… Żadnych punktów wspólnych. Bez wspólnego mianownika - czytamy w poście.
Joanna Racewicz przyznaje, że wiara w lepszą przyszłość przychodzi jej z trudem.
„Prawda leży, gdzie leży"- powtarzał prof. Władysław Bartoszewski. Ale nawet on był wybuczany. Dziś taka reakcja byłaby „całkiem łagodna", prawda? Boże, jak bardzo chciałabym się mylić… Co z tą Polską? - pyta z żalem.
Niestety sami nie umiemy odpowiedzieć na to pytanie.