Anna Mucha w ostatnim czasie bardzo chętnie wciela się w rolę kulinarnego krytyka. Niedawno zrelacjonowała jedzenie "średnich ostryg" za 700 złotych i przyznała, że była nimi zawiedziona. Teraz wyleciała z Jakubem Wonsem na wakacje do Francji, gdzie mieli również (prócz zwiedzania) poszerzać wiedzę kulinarną. Jednak tuż po przylocie, zamiast rozkoszować się obiadem w lokalnej knajpce, musieli zadowolić się własnoręcznie zrobionymi przez aktorkę hot-dogami.
Anna Mucha z pewnością zna się na dobrym jedzeniu. W przeszłości aktorka wydała własną książkę kucharską, "Toskania - że Mucha nie siada". Anna na InstaStories poinformowała fanów, że rozpoczyna urlop. Na początku nie chciała zdradzać, dokąd wyleciała z Jakubem Wonsem, chętnie jednak relacjonowała pierwsze godziny pobytu.
Francja przywitała ich deszczową pogodą i pozamykanymi restauracjami - wszystko z powodu trwającej o tej porze siesty, którą stosuje się na południu Europy powszechnie w różnych krajach. Po 14.30 znalezienie otwartej restauracji graniczy z cudem. Francuzi w tej kwestii się nieugięci, a knajpy ponownie otwierane są pomiędzy godziną 18 a 19. Aktorka nie ukrywała, że jest już bardzo głodna. Przyznała, że będą musieli zaspokoić się jedzeniem kupionym w supermarkecie.
Miało być tak pięknie, miały być wycieczki. Zjechaliśmy już trochę. Ale teraz szukamy jakiegoś jedzenia, ale tu ta cholerna siesta. Nie wiem, czy covid, czy to wakacje, czy o co chodzi, ale wszystko pozamykane. Ja spałam dziś 3 godziny i jestem nieprzytomna, nie wiem, jak się nazywam, wygląda na to, że uratuje nas teraz najprawdopodobniej supermarket. Kupimy po parówce - zaczęła aktorka.
Po chwili Anna Mucha poinformowała, że Jakub Wons zakupił w sklepie opakowanie parówek i świeże bułki. Aktorka nie zastanawiała się długo, na szybko przygotowała hot-doga, którego oczywiście pokazała na InstaStories. Nie ukrywała przy tym rozbawienia, a jej partner przyznał, że dlatego to on zazwyczaj gotuje.
Trzeba sobie umieć radzić w każdej sytuacji, zrobiłam hot-doga, ale wiesz, zjemy z przyjemnością - dodała Anna.
Aktorka poinformowała fanów, że zatrzymali się w małej, francuskiej mieścinie, którą porównała do Radomia. Ich dzień (i kubki smakowe) ostatecznie został uratowany - po parówkach zjedzonych w trasie, wybrali się do restauracji na obiad. Anna zamówiła foise gras (pasztet z wątróbek kaczych i gęsich), które z początku jej nie smakowało, jednak po skosztowaniu kolejnych kęsów zmieniła zdanie.