Choć Anna Mucha strzeże życia prywatnego, jak tylko może, na Instagramie jest bardzo aktywną użytkowniczką. Utrzymuje tam stały kontakt z fanami, nie powinno więc nikogo dziwić, że w środę zrelacjonowała dla nich nieudaną wizytę w warszawskiej restauracji. Miało być romantycznie i smacznie, a było... No właśnie. Sami posłuchajcie.
Anna Mucha wybrała się z Jakubem Wonsem na lunch do knajpki na Krakowskim Przedmieściu. Niestety, głód chyba nie został zaspokojony.
Poszliśmy na ostrygi, żeby było tak, wiecie, światowo, na bogato... Zapłaciliśmy absurdalnie dużo, absurdalnie drogo w stosunku do jakości. [...] Dostaliśmy przystawki i dania główne, z których to przystawek jednej kompletnie nie zjedliśmy, ponieważ była pozbawiona smaku i była żadna, druga była pyszna - te przegrzebki - zaczęła monolog na InstaStories.
Do tego dostaliśmy ostrygi, które były średnie, bardzo średnie! [...] Jeżeli mam do wydania 700 złotych na obiad, to ja za te 700 złotych mogę zjeść jak król w wielu miejscach w Warszawie... [...] Chodzi o to, że ostrygi po prostu bywają lepsze lub gorsze - i gatunki, i rzuty, i w ogóle, więc na to panowie nie mają wpływu. Mogą być świeże albo nieświeże - te były świeże, więc nie o to chodzi. Chodzi o to, że cena i ostryg i wszystkich innych dań jest absurdalnie wysoka - unosiła się z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem.
I kiedy do wszystkich obserwatorów dotarło już, że ostrygi, które dostała Anna i jej partner, nie należały do najlepszych, niezadowolona klientka kontynuowała:
Na kubku smakowym wylądowały dobre sanżaki, czyli małże Świętego Jakuba i reszta, niestety, bardzo przeciętna, bardzo słaba. Ostrygi były po prostu bardzo przeciętne... Ryba, czy okoń morski, którego jadłam, był przegotowany, przesuszony. Dwa razy po prostu pozbawiony wody - za pierwszym razem, kiedy go wyciągali z tej wody, za drugim razem, kiedy go po prostu wysuszyli. I to jest rozczarowujące.
Jak można się spodziewać, Anna nie poleciła krytykowanej za potrawy warszawskiej restauracji, natomiast zaprosiła fanów do pewnej krakowskiej, w której ostrygi ponoć są przepyszne. W dodatku nawet z biletami z Warszawy oraz do Warszawy obiad wyszedłby taniej niż ten, za który Mucha musiała zapłacić w środę w stolicy.
Mamy nadzieję, że żołądek Anny wytrzymał te katusze.
Restauracja zdążyła już odpowiedzieć na zarzuty aktorki. - "Najwyraźniej Pani Anna nie do końca wiedziała, dokąd się udaje, TAK - JESTEŚMY NAJDROŻSZĄ RESTAURACJĄ W POLSCE. (...). Wszystkie zamówione dania przez celebrytkę są w karcie menu i ceny są widoczne, więc dziwi nas zaskoczenie kwotą rachunku". Całą reakcję lokalu możecie przeczytać tutaj: