Małgorzata Rozenek pieczołowicie przygotowywała się do podróży po Szwecji. Na InstaStory oprowadziła fanów po ich tymczasowym lokum na najbliższe dwa tygodnie. Od początku wyjazdu relacjonuje rodzinne wakacje w kamperze na swoim profilu i dzieli się przeżyciami. Wyjawiła, że w dniu, gdy mieli opuszczać camping, Henio zapewnił im atrakcje, i jak to sami określili, "zaznaczył teren".
Małgorzata Rozenek zachwyca się wakacjami na łonie natury. Jak sama przyznała, mimo dość spartańskich warunków jest bardzo szczęśliwa. Do tej pory rodzinnie wypoczywali raczej w inny sposób, postanowili jednak zobaczyć, jak spodoba im się podróż kamperem. Na pierwsze dni wybrali camping w Szwecji, gdzie uczyli się od postaw zasad biwakowania. W dniu, gdy planowali ruszyć w dalszą podróż, pojawiły się komplikacje. Małgosia przyznała, że ich najmłodszy syn miał nieco inne plany na spędzenie poranka.
No i zaczął się nasz dzień z totalnym przytupem, ponieważ dzisiaj jest ten dzień, w którym przenosimy się z miejsca na miejsce. No bo to jest jakby największa atrakcja kampera. Henryk postanowił urozmaicić ten już i tak niezwykły dzień - zaczęła Małgosia.
Radosław Majdan bez ogródek przyznał, że ich syn "postanowił zaznaczyć teren" w kamperze. Małgorzata dodała, że tego dnia czeka ich sporo pracy z pakowaniem rzeczy do kampera, a Henio - nie zważając na nic - postanowił opóźnić wyjazd rodziny.
Henryk chyba na równi z naszymi psami. Co to się dzidzia wydarzyło. Powiem wam, że jakbyśmy mieli za mało pracy, no bo dzisiaj to przeniesienie. Musisz to wszystko złożyć, rozłożyć, przełożyć, poukładać mądrze. Henryk zostawiony dosłownie na kilka chwil bez pieluchy, bo chciałam, żeby sobie pupę powietrzył, żeby mu było miło. No co wam powiem, sami się domyślcie - dodała.
O poranku rozegrał się bowiem koszmar każdej matki - najmłodszy członek rodziny zwyczajnie nasiusiał na pościel. Małgorzata nie ukrywała jednak radości, że przygoda z Heniem przytrafiła się, gdy byli jeszcze na campingu i mogli skorzystać z udostępnionych tam pralek i suszarek.
Teraz czekamy, aż wypiorą się prześcieradła, a potem się wysuszą. Mieliśmy już ruszać w drogę, ale ponieważ nie wiemy, czy to miejsce, do którego teraz jedziemy, będzie wyposażone w takie udogodnienia, no to korzystamy - zakończyła.
Z pewnością takie "urozmaicenie" przytrafiło się nie tylko Małgosi, ale też i innym mamom. Grunt to optymistyczne podejście, które, jak widać, nie opuszcza rodziny.