O występie Rafała Brzozowskiego podczas tegorocznej Eurowizji napisano już mnóstwo słów. Wiele Polek i wielu Polaków nie zgadzało się z decyzją TVP, że to właśnie ulubieniec Jacka Kurskiego ma reprezentować nasz kraj. Okazuje się, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. W piątek jeden z byłych pracowników Telewizji Polskiej opublikował wpis, w którym jasno pada stwierdzenie, że stacja nie chce, aby publiczność decydowała za nią. Jacek Kurski pokładał jednak w Rafale wielkie nadzieje. Pojawiają się doniesienia, że TVP wykupiła reklamy zachęcające do oddania na niego głos. I to za granicą.
Jakub Krupa jest dziennikarzem mieszkającym w Londynie. Podczas przeglądania swoich mediów społecznościowych trafił na post promujący występ Rafała podczas tegorocznej Eurowizji. Nie chodziło tylko o dopingowanie go, ale przede wszystkim zachęcano, by oddać na niego głos. Dziennikarz był ciekawy, do jakiej grupy trafiła ta promocja. Okazuje się, że jej odbiorcami miała być Polonia w Wielkiej Brytanii, Islandii, Austrii, Czechach i Łotwie.
Tak więc polski nadawca państwowy kieruje do Polaków za granicą płatną kampanię na Facebooku, aby skłonić ich do głosowania na polski występ podczas Eurowizji. Czy jest to w ogóle legalne/zgodne z duchem konkursu? - zapytał na Twitterze.
Głosy użytkowników były podzielone. Jedni z nich krytykują podejście Telewizji Polskiej, a inni uważają, że to normalne, aby kraj zachęcał do oddania głosów na swojego reprezentanta. Dziennikarz zastanawia się, czy taki sposób jest etyczny lub zgodny z zasadami konkursu.
Jest różnica pomiędzy namawianiem już oglądających (i zainteresowanych), a pomiędzy targetowaniem całej Polonii (oglądającej, nieoglądającej) i rzucaniem budżetu w to, żeby głosowali - to nieuczciwa konkurencja z innymi krajami - odpowiedział dziennikarz na jeden z tweetów.
Myślicie, że przedstawiciele międzynarodowego wydarzenia zabiorą głos w tej sprawie?