Ich Troje po raz trzeci na Eurowizji? Michał Wiśniewski: To samo myślałem o żonach. "Najbardziej pasowałaby Vivienne" [EXCLUSIVE]

Cezary Wiśniewski
Michał Wiśniewski to dwukrotny reprezentant Polski podczas Konkursu Piosenki Eurowizji. W 2003 roku Ich Troje odniosło sukces, zajmując siódme miejsce. Jak muzyk wspomina swój udział na festiwalu?

W 2003 roku Ich Troje wykonało na Eurowizji "Keine Grenzen", zajmując siódme miejsce. Trzy lata później z piosenką "Follow My Heart" zespół nie dostał się nawet do finału.

Zobacz wideo Michał Wiśniewski próbuje wcisnąć się w kostium na Eurowizję 2006

Michał Wiśniewski wyśle na Eurowizję dzieci? "Najbardziej pasowałaby Vivienne"

Cezary Wiśniewski: Czy polska delegacja robi wszystko, co w jej mocy, by wysyłać co roku najlepszego reprezentanta? Nie wiem, może za mało środków jest przeznaczanych na promocję?

Decydując się na udział, Rafał zdawał sobie sprawę z tego, z czym to się je. Ponadto czas nie jest dobry na to, by dyskutować, czy delegujący, czyli w tym przypadku TVP, robi wszystko, co jest możliwe w tym kierunku. Pewnie nie, ale generalnie nie robi więcej niż inne kraje. Wydaje mi się, że Ich Troje skorzystało swego czasu z dobrodziejstwa telewizji prywatnej. Mieliśmy podpisany kontrakt na program i ta promocja była, było o nas głośno.

Czy podczas punktowania eurowizyjnych piosenek polityka międzynarodowa danego kraju względem innego ma znaczenie?

Eurowizja omija takie tematy, ale tego się nie da uniknąć. Jeśli zna pan historię Polski, to zdaje pan sobie sprawę, że często przez przyjaciół byliśmy traktowani z buta. Ponoć skandynawskie kraje głosują na siebie, ale kiedy ktoś stamtąd wygrał? [ W 2015 roku triumfował Måns Zelmerlöw ze Szwecji, przyp. red.] Eurowizji nie wygrywa się tylko "dwunastkami", "dziesiątki" też są ważne. Wiadomo, że Ukraina zazwyczaj będzie oddawać 12 punktów na Rosję, bo część Ukrainy jest rosyjskojęzyczna, więc są te powiązania, ale 10 punktów dają komuś innemu… Wiadomo, że Norwegii bliżej jest do Szwecji, a Szwecji bardziej do Finlandii niż do Czech, ale wygrywa się "dziesiątkami" i "ósemkami".

W 2016 roku na Eurowizję wysłaliśmy Michała Szpaka. To był nasz ostatni i bardzo znaczący sukces, bo dzięki głosom widzów "Color Of Your Life" "powędrowało" z szarego końca do pierwszej dziesiątki. W kolejnych latach polskie propozycje przepadały, co pan sobie wtedy myślał?

Swego czasu był taki zamysł, by na Eurowizji reprezentowało się to, co jest w nas najlepsze. Generalnie publiczność wybiera reprezentanta, dlatego pastwienie się nad nim jest bez sensu. Wiem, jak wyglądało to w tym roku, ale krytyka zawsze się pojawia. Raz wygrywa Lordi, a raz wygrywa słodziutka ballada. Nam się może wydawać, że mamy wiedzę na temat Eurowizji, ale ten konkurs się zmienia i nie jest się wiernym jednemu gatunkowi. Gusta się po prostu zmieniają.

A będzie panu brakowało głosu pana Artura Orzecha?

Na pewno, aczkolwiek niczego nie robi się na siłę. Bardzo go szanuję, ale argument w stylu - "bo zespół Boys", był nie na miejscu. Mam nadzieję, że Artur się nie obrazi, ale takie dzielenie kogoś przez pryzmat muzyki, jaką tworzy, nie jest fair. Jak nie mam ochoty kogoś słuchać, to tego nie robię, ale nie zrównuję Boysów do jakiegoś chłamu. To, że nie jestem fanem jakieś muzyki, nie znaczy, że będę ją dewaluował. Artur zawsze zachowywał się fair w stosunku do ludzi, którzy występowali na Eurowizji, a występowały naprawdę różne osobistości, z różną muzyką. Ta powściągliwość w tym przypadku by mu się przydała. Będzie brakować jego głosu, ale dewaluowanie kogokolwiek mi się nie podoba.

Ania Świątczak jakiś czas temu wróciła do Ich Troje na stałe. Czy nie myśleliście, by spróbować wystartować na Eurowizji jeszcze raz? W końcu do trzech razy sztuka…

To samo myślałem o żonach, to tak nie działa (śmiech). Nie chciałbym przeżywać już tej presji, omijam wszelakie konkursy, bo nie muszę już niczego udowadniać. Czasy się zmieniają, Rafał miał naprawdę ciężko, bo powtórzę, nie miał za bardzo jak tej piosenki promować. Ona jest niby dostępna, ale człowieka nie da się poznać, jak nie spotyka się z ludźmi.

Pamięta pan emocje, jakie towarzyszyły panu w 2003 roku w dniu występu? 

Jedyne, czego się obawiałem, to tego, że zapomnę tekstu, ale to nie oznacza, że się nie potrafię nauczyć, czy że jestem nieprofesjonalny. Suflerzy są w teatrze po to, żeby pomagać. Niby w trzech minutach nie ma czego podpowiadać, ale jeśli śpiewa się w obcym języku, jest ciężko. Na szczęście nie popełniłem tego błędu, ale mógł się wydarzyć.

Czy pański syn myślał już w podobnych kategoriach, by wystąpić w przyszłości na Eurowizji? 

Nie, Xavier nie ma ciśnienia… On tańczy, pisze. Ostatnio mieliśmy w ogóle ciekawą rozmowę i ja mu mówię: Xavier, ty musisz przede wszystkim mniej dyplomacji, a więcej siebie w to wkładać. On stara się nikogo nie urazić, ale tak się nie da. Nie trzeba się pogrążać w stan narkotykowy, żeby przejść do jakichś swoich ukrytych pragnień czy fragmentów przeszłości. Warto być sobą i nie chcieć uszczęśliwiać wszystkich. Nie życzę mu udziału na Eurowizji. Jeśli kiedyś mnie spyta, będę mu odradzał.

A gdyby każde pańskie dziecko stwierdziło, że chce się wypromować na eurowizyjnej scenie, to które z nich miałoby szansę odnieść tam największy sukces?

Najbardziej pasowałaby Vivienne, ale najbardziej bym widział Etiennette, która po publikacji swojej Hot16Challenge udowodniła, że odziedziczyła talent głosowy po swojej mamie. Poza tym ona nie ma w sobie za grosz dyplomacji. Byłaby sobą i mogłaby się sprawdzić. Ale dziewczynom też tego nie życzę.

Pana tegoroczni faworyci?

Nie chcę typować, wiem, że Malta ma duże szanse, ale mnie nie przekonuje jakoś szczególnie. Wie pan, nie zasłuchuję się w tych piosenkach. Generalnie jestem chyba z tej starszej szkoły - "Viva nari'a, viva Victoria, Afrodita"… 

Kogo wysłałby pan z Polski jako reprezentanta?

To trochę pytanie na zasadzie, komu bym źle życzył. Nie wiem, na Eurowizji można praktycznie stracić. Ten, komu się uda, przekuje to w sukces, ale jeśli nie… Gdybym miał wybierać, to myślę, że powinni jechać ci, którzy są najbardziej popularni w danym kraju. Do tej pory nie widzieliśmy na Eurowizji Dody, ale Dorota jest na tyle inteligentna, że wie, że porażka oznaczałaby niepotrzebne emocje. Może na poważnie młode pokolenie, które wygrało Eurowizję dziecięcą?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.