Daniel Martyniuk zasłynął w rodzimym show-biznesie dzięki znanemu ojcu, a także swojemu problematycznemu życiu osobistemu, w którym nie brakowało również konfliktu z prawem. Ponad dwa lata temu rozpisywaliśmy się o kryzysie małżeńskim młodego Martyniuka, w którego trakcie interweniowała nawet policja. Związek szybko zakończył się rozwodem z winy syna króla disco polo. Jakby tego było mało, w międzyczasie Daniel zdążył stracić prawo jazdy za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, a także złamać obowiązującą go wówczas kwarantannę. Jak się okazuje, jego dawne przyzwyczajenia dały ponownie o sobie znać.
Daniel Martyniuk został skazany na swoje wykroczenia na prace społeczne, które odrabiał na białostockim cmentarzu jako sprzątacz. Wszystko wskazywało na to, że powoli wraca na prostą i rezygnuje z zakrapianych hulanek. Jak donosi informator "Super Expressu" jest zupełnie inaczej. Młody Martyniuk był widziany na białostockim rynku, gdy w dziwnym nastroju śpiewał, krzyczał i zaczepiał przechodniów.
Syn Zenka był w stanie dziwnej euforii. W okolicach rynku w Białymstoku śpiewał, krzyczał, zaczepiał przechodniów. Sprawiał wrażenie zawiedzionego, że nikt go nie rozpoznaje i się nim nie interesuje, aż w końcu się uspokoił - zdradził świadek zdarzenia w rozmowie z tabloidem.
Myślicie, że Daniel da o sobie jeszcze znać jak za dawnych, imprezowych czasów?