Agnieszka Kotońska gości na szklanych ekranach Polaków od ponad sześciu lat. Celebrytka zyskała popularność dzięki udziałowi w programie "Gogglebox. Przed telewizorem". Komentowanie seriali i innych telewizyjnych produkcji sprawia jej olbrzymią frajdę. To zainteresowanie podzielają także jej mężczyźni - syn i mąż. Z okazji emisji 200. odcinka show udało nam się zamienić z Agnieszką kilka słów. Wróciła wspomnieniami do nastoletnich czasów.
Agnieszka Kotońska występuje w programie z synem Dajanem i mężem Arturem. Widzowie polubili obu panów, ale barwne usposobienie celebrytki kradnie show. Gwiazda od zawsze była bardzo pozytywną i szaloną osobą, jednak w wieku 16 lat musiała stać się wyjątkowo odpowiedzialna. Zaszła w ciążę i jak przyznaje, bez rodziców i przyszłych teściów byłoby jej ciężko.
Gdyby nie rodzice moi i Artura, byłoby ciężko. Oboje chodziliśmy do szkoły i musieliśmy gdzieś podrzucać naszego małego Dajanka. Najczęściej opiekowała się nim wtedy moja teściowa, bo moja mama pracowała. Wszyscy stanęli na wysokości zadania, pomogli nam bardzo, dzięki nim mogliśmy skończyć szkołę. Jestem im wdzięczna i jestem z nich dumna, bo mogło być zupełnie inaczej, mógł się wydarzyć jakiś czarny scenariusz - moglibyśmy szkoły nie skończyć, albo nawet rozstać się, bo nie dalibyśmy sami rady. Rodzice widzieli, że się bardzo kochamy i może dlatego nam pomagali na każdej płaszczyźnie.
Niestety, zdarza się, że młode dziewczyny w stanie błogosławionym wzbudzają kontrowersje pośród rówieśników. Czy Agnieszka odczuwała spojrzenia innych, i czy docierały do niej niemiłe komentarze?
Nie, nie odczułam tego. Miałam wsparcie w moich rodzicach, w rodzicach Artura. Oni nie dali mi odczuć, że coś jest nie tak. Na językach w Obornikach byłam, to oczywiste, nikt nam nie wierzył, że z Arturem stworzymy tak zgraną parę. Teraz nawet jak spotykamy niektórych, to słyszymy: Nie dawaliśmy Wam szans. Ludzie są zdziwieni, ale to jest miłość, po prostu.
Trzy lata po narodzinach Dajana Agnieszka i Artur stanęli na ślubnym kobiercu. Celebrytka pamięta każdy szczegół z tego wyjątkowego okresu. Zabawa była przednia!
Nasz ślub był wymarzonym ślubem. Jechaliśmy karetą, ja miałam dwie sukienki na przebranie, mój mąż dwa garnitury. Najpierw mieliśmy ślub cywilny, później kościelny. Mieliśmy trochę problemów z dokumentacją, ponieważ Artur nie miał 21 lat. Zabawa była na 120 osób, poprawiny na 140. Orkiestra trwała trzy dni, po tygodniu znowu była impreza. Do rodziców przyjechali goście, była ekipa grająca. Wymarzony czas. Suknia z falbanami, na głowie miałam diadem. Byłam królową, faktycznie. Jadąc karetą machałam do ludzi jak papież, jak księżna Diana. To było takie nasze, takie wyczekane, bo Dajanek miał trzy latka, a zaręczeni byliśmy dwa lat.
W tym roku para będzie celebrować 26. rocznicę ślubu.
5 sierpnia będziemy świętować. O odnowie przysięgi myśleliśmy rok temu, kiedy mieliśmy 25-lecie ślubu. Pandemia pokrzyżowała nam plany. Pojawiły się maseczki, restauracje były zamykane, więc powiedzieliśmy sobie, że nie chcemy bawić się w dobie ograniczeń. Chcemy to pięknie wspominać tak jak ślub. W planach odnowa na 30-lecie, bo tyle lat wytrzymać razem, to naprawdę jest coś… Mam nadzieję, że pandemii już nie będzie. Zaprosimy na pewno ten sam zespół, Rex. Bardzo często ich słuchamy.
Na pytanie, którego z trzech najpopularniejszych artystów disco polo wybrałaby na zabawę weselną dzisiaj, odpowiedziała stanowczo.
Ani Zenek, ani Bayer Full, ani Sławomir. Już żadnego Zenka, świat ma ich dosyć. Nawet w małej miejscowości… Telewizja Polska bardzo zraziła ludzi do Zenka. Jest go za dużo.