Bogumiła Wander jest legendarną spikerką i prezenterką. Od połowy lat 70. zapowiadała na żywo programy w TVP1 i TVP2. Niestety, u prezenterki zdiagnozowano postępującą chorobę Alzheimera. Dlatego też kobieta od dwóch lat przebywa w specjalistycznym ośrodku w Konstancinie, gdzie ma zapewnioną całodobową opiekę. Teraz jej mąż Krzysztof Baranowski (kapitan jachtowy i dziennikarz) opowiedział jej o stanie zdrowia.
Krzysztof Baranowski zdecydował się na rozmowę z dziennikarzem "Faktu". Podczas wywiadu na temat filmu "Kapitan", który dotyczy życia Krzysztofa Baranowskiego i Bogumiły Wander, Baranowski został zapytany o stan zdrowia żony. Przyznał, że przez epidemię COVID-19 i obowiązujące obostrzenia jest w trudnej sytuacji, bo nie może odwiedzać jej w ośrodku w Konstancinie. O tym, jak Wander się czuje, dowiaduje się od pielęgniarzy, którzy do niego dzwonią i przesyłają mu też zdjęcia żony.
Wszystko jest w porządku. Nie ma żadnego zagrożenia. Jest pod stałą opieką. Ja na bieżąco dostaję informacje na temat jej zdrowia od personelu ośrodka, gdzie przebywa Bogusia. Jest pandemia i sam nie mogę do niej wejść. Cóż mogę zrobić? Mogę tylko czekać, kiedy otworzą drzwi. Jak nie otworzą, to będę czekał pod drzwiami - powiedział mężczyzna.
Dodał też:
Fizycznie jest w dobrej formie. Na zdjęciach, które otrzymuję z ośrodka, wygląda dobrze, o ile można tak mówić w tej sytuacji.
Kapitan jachtowy przyznał, że dane mu było odwiedzić żonę pół roku temu, w wakacje, kiedy obostrzenia sanitarne zostały na chwilę rozluźnione. Teraz rozmowy z pracownikami ośrodka są dla niego jedynym źródłem informacji o żonie. Bogumiła Wander sama nie jest w stanie porozmawiać już z ukochanym.
Nawet gdyby dysponowała telefonem, to nie jest ten etap. Prawda jest taka, że przy tej chorobie mnie nie rozpoznaje i żyje w swoim świecie - powiedział Baranowski.
Krzysztof Baranowski przyznał też, że koszt związane z tym, by umieścić Bogumiłę Wander w ośrodku i opłacić jej opiekę, były bardzo wysokie. Żeglarz był zmuszony sprzedać dom rodzinny i przenieść się do mieszkania w bloku.
Było źle, bo wydatki nas pożerały. Trzeba było sprzedać dom. (...) poszedł poniżej moich oczekiwań. Ale dzięki temu miałem środki, żeby zadbać o Bogusię, żeby umieścić ją w dobrym ośrodku i za to wszystko zapłacić - opowiadał.
Mimo wielu przeciwności Krzysztof Baranowski się nie poddaje. Zarówno jemu, jak i Bogumile Wander życzymy zdrowia i sił.