Lech Kołakowski we wtorek rano ogłosił odejście z Prawa i Sprawiedliwości. Tłumaczył, że powodem jego decyzji jest ustawa o ochronie zwierząt, którą nazwał "bublem prawnym". Jako że to wyjątkowo "świeża" sprawa, nikogo nie zdziwiło, że więcej swoich motywacji zdradził w poście zamieszczonym na Twitterze. Ostatecznie okazało się, że wpis nie był napisany przez Kołakowskiego, a "trolla" podszywającego się pod polityka. Niestety, nie wszyscy na to wpadli - dziennikarze TVN24 nie zweryfikowali informacji i podali ją w jednym z telewizyjnych wydań.
Lech Kołakowski od lat jest związany z PiS. Jego wcześniejsza działalność od niemal początku skupiała się wokół wartości, które są bliskie również temu ugrupowaniu. Ostatnio stwierdził jednak, że nie podobają mu się decyzję Jarosława Kaczyńskiego i we wtorek rano poinformował, że opuszcza partię - chodziło m.in. o ustawę "piątka dla zwierząt".
Kilka godzin później na Twitterze pojawił się wpis, w którym stwierdza, że członkowie PiS zbaczają z torów i odchodzą od wartości i celów przyświecającymi im wcześniej.
Moja decyzja o opuszczeniu Prawa i Sprawiedliwości podyktowana jest troską o Polskę, której poświęciłem całe swoje dotychczasowe życie. PiS przestało być partią prawicową, a stało się ugrupowaniem neomarksistowskim. Na to nie ma zgody wśród Polaków. W najbliższych dniach powołane zostanie nowe, konserwatywne koło poselskie, którego będę członkiem. Nasz program to walka z ideologią gender, obrona polskich wartości oraz wyjaśnienie kwestii katastrofy smoleńskiej - miał napisać Kołakowski na Twitterze.
Na pierwszy rzut oka wszystko wskazywało jednak na to, że konto należy do Kołakowskiego - było opatrzone wizerunkiem posła, lecz już sama nazwą użytkownika @napalonywikary, sugerowała, że z pewnością nie jest prawdziwe.
Nie wszyscy jednak zweryfikowali informacje zamieszczoną przez osobę podszywającą się pod Kołakowskiego. Nabrać dali się m.in. Stanisław Karczewski i dziennikarze TVN24. W jednym z wydań wiadomości w telewizji pojawiła się informacja o poście Kołakowskiego. Chwilę później, gdy internauci wyśmiali naiwność pracowników stacji, na Twitterze zamieścili sprostowanie.
Zobacz też: Kazik Staszewski ostro o dotacjach rządu dla artystów: "Od tych... nic nie chcemy"