Trwa druga edycja show "Hotel Paradise". W poniedziałkowym odcinku uczestnicy przeżyli chwile grozy na Bali. Plan przewidywał udział w "puszce Pandory", podczas której mieszkańcy willi zasiadają w kręgu i odpowiadają na anonimowe pytania, jednak zamierzenia te pokrzyżowała siła wyższa.
W trakcie ostatniej "puszki Pandory" miały miejsce niespodziewane wydarzenia, w wyniku których sesja pytań i odpowiedzi została przerwana, a przerażeni uczestnicy próbowali uciec.
W jeden z budynków hotelu na Bali uderzył piorun. Niebezpieczny wypadek sprawił, że w willi zgasło światło, a uczestnicy zaczęli się ewakuować, przerywając tym samym "puszkę Pandory". Mieszkańcy nie kryli przerażenia - nawet ci, którzy dotychczas uchodzili za nieustraszonych.
Jak się będą wam jeżyć włosy, to połóżcie się na ziemię od razu! - tłumaczył przejęty Łukasz.
Artur próbował go uspokoić, jednak z marnym skutkiem. Jak przyznał, nieźle się przestraszył. Podobnie zresztą jak pozostali uczestnicy.
Ja się, k…, boję - dorzucił.
Całe zajście zostało wytłumaczone przez lektora programu "Hotel Paradise".
Tego wieczoru piorun naprawdę uderzył w jeden z budynków „Hotelu Paradise” i zmusił nas do przerwania Pandory. To nie był znak z nieba, a zwykłe wyładowanie, ale wszyscy najedliśmy się strachu. Nawet w raju zdarzają się gorsze dni. Ważne, że wszyscy cali - słyszymy.
Takiego obrotu wydarzeń chyba nikt się nie spodziewał.