Zgodnie z zapowiedziami specjalistów, wraz z jesienią nastała druga fala pandemii koronawirusa. W Polsce w środę odnotowywano najwyższą liczbę zakażonych patogenem - ponad 10 tys. Ze znanych osób zachorowali między innymi Maja Ostaszewska, Sylwia Lipka, Rafał Maserak czy Łukasz Szumowski. Lista chorych wydłuża się. Nic dziwnego, że Tomasz Kammel niepokoi się epidemiczną sytuacją w kraju.
Tomasz Kammel od czasu do czasu komentuje codzienność na swoim instagramowym profilu. Ostatnio prowadzący "The Voice of Poland" odniósł się do coraz większej dziennej liczby zakażonych koronawirusem i przypomniał swoim obserwatorom (a tych jest już ponad 250 tysięcy) o tym, żeby nosili maseczki. Opowiedział też historię z młodzieńczych lat.
Gdy miałem 12 lat, po treningu w Sobieszowie poszedłem sobie kupić oranżadę. Przy przystanku była restauracja, 100% definicja słowa "speluna", pełna pijanych gości. Gdy tak stałem, czekając na oranżadę, drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich młody ksiądz z krzyżem w dłoni. Wyciągnął rękę i zaczął krzyczeć najgłośniej jak mógł "Ludzie, w imię Boga, opamiętajcie się". To była naprawdę gruba akcja jak z horroru. Ja stałem jak wryty. Za to klienci restauracji popatrzyli chwilę i powiedzieli "Eee tam". Po czym odwrócili się i pili dalej. Ksiądz się nie przebił, więc zawinął się na jednej nodze i biegiem opuścił przybytek.
Prezenter ma nadzieję, że internauci wykażą się większym zrozumieniem i wezmę do serca jego apel.
Żarty się skończyły. Trzeba działać, tym bardziej, że to proste. Noś maskę, trzymaj dystans.
W komentarzach pod zdjęciem dziennikarza w maseczce niemal od razu pojawiły się komentarze koronasceptyków. Kammel nie wchodził jednak z nimi w polemikę. I bardzo dobrze.