Robert Lewandowski po finałowym meczu Ligi Mistrzów, w którym Bayernem Monachium pokonał Paris Saint-Germain 1:0, został królem strzelców. Nic więc dziwnego, że noc z niedzieli na poniedziałek była dla piłkarza bardzo emocjonująca. Sportowiec nie mógł rozstać się z pucharem, więc... spał z nim. W objęcia Morfeusza nie wpadła jednak Anna Lewandowska.
Anna Lewandowska nie mogła towarzyszyć mężowi podczas finału Ligi Mistrzów. Jednak razem z córkami dzielnie mu kibicowała, publikując urocze zdjęcia. Później, kiedy Lewandowski dostał już puchar, połączyła się z nim przez wideoczat. Sportowiec zadzwonił do niej z murawy.
Emocje sięgnęły więc zenitu. Nie dziwimy się, że Anna nie mogła przez nie zasnąć. O tym, że tej nocy dotknęła ją bezsenność, poinformowała za pomocą Instagrama. Przy okazji zdradziła, że pomimo zmęczenia sama zajmuje się córkami. Nie wyręczają jej żadne nianie, a o istnieniu takowych spekulowano wcześniej w mediach.
Sen? Jeszcze nie dowierzam. Niech mnie ktoś uszczypnie! Radości nie ma końca. A my już od rana w biegu... I gdzie te moje nianie? - śmiała się.
Prawdopodobnie podkrążone przez brak snu oczy Anna zakryła ciemnymi okularami. Sprytne.
Jak można się było spodziewać, wątek niań bardzo zainteresował obserwatorów trenerki. Pod postem posypały się komentarze.
A nawet gdybyś miała trzy nianie - twoja sprawa, a innych zazdrość!
Nianie nie są nikim złym, ale Ty Aniula strasz się spędzać z dziećmi jak najwięcej czasu i dzielnie walczysz sama. I to też jest super.
Aniu, masz tam jedną słodką nianię - pisały fanki, które prawdopodobnie miały na myśli Klarę, która zaglądała do wózka młodszej siostry.
Urocze, prawda?