Andrzej Duda po niedzielnym zwycięstwie w wyborach prezydenckich przeprowadził prawie 12-minutową rozmowę z Sekretarzem Generalnym ONZ. António Guterres swoją rozmowę w specyficznie brzmiącym języku angielskim rozpoczął od gratulacji. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że to nie był Sekretarz Generalny, tylko jeden śmieszek z duetu rosyjskich YouTuberów-satyryków - Władimir Kuzniecow lub Aleksiej Stoliarow. Panowie na swoim koncie mają już podobne rozmowy z księciem Harrym, Billie Eilish, wieloma senatorami z USA, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem... Lista jest długa i obfituje w naprawdę mocne nazwiska.
Prank udał się bezbłędnie - potwierdza to nawet Kancelaria Prezydenta, która głowi się teraz, jak mogło dojść do takiej sytuacji. Prezydent odpowiadał polskim-angielskim na kolejne pytania o:
Jeśli liczono na jakąś spektakularną wpadkę, to nie do końca wyszło. Władimir i Aleksiej próbowali w kilku podejściach skłonić Andrzeja Dudę do nieco szczerszych wypowiedzi, jednak trzeba przyznać, że prezydent bardzo się pilnował.
Jak w ogóle do tego doszło, że Andrzej Duda odebrał telefon od rosyjskich YouTuberów i był przekonany, że rozmawia z Sekretarzem Generalnym ONZ? Jak mówi Marcin Kędryna, dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta, z którym rozmawiali dzienniakrze TVN24, rozmówca "pomyślnie przeszedł weryfikację".
Potwierdzam, że taka rozmowa miała miejsce. Wcześniej rozmówca pomyślnie przeszedł weryfikację w Stałym Przedstawicielstwie Polski przy ONZ. Sprawą zajmują się polskie służby - stwierdził Kędryna.
Dodatkowo na niekorzyść sytuacji na pewno wpływał fakt, że Andrzej Duda przebywał wówczas poza pałacem prezydenckim. Jedno jest pewne - w sytuacjach takich rozmów prezydentowi przydałby się tłumacz, bo słuchając jego wypowiedzi w języku angielskim mamy ochotę zareagować, jak Rafał Trzaskowski w czasie kampanii wyborczej: "brzmisz jak Polak".