Weronika Rosati niemal od 20 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Z powodu zamieszek i protestów po brutalnym zatrzymaniu i śmierci George'a Floyda mama Eli sama przyznała, że nie czuje się bezpiecznie w Los Angeles. Stres związany z sytuacją w kraju spowodował, że aktorka udała się do szpitala.
Przerażona aktorka mimo panicznego strachu przed igłami udała się do szpitala z prośbą o pomoc. Wyznała, że stres mocno wpłynął na jej organizm i rozwiązaniem okazała się kroplówka, którą podano jej w placówce medycznej. Na instagramowej relacji Weronika zamieściła zdjęcia kroplówki i wbitej w rękę igły.
Tak to jest, kiedy ma się stres i organizm odmawia współpracy z wykończenia. Boję się panicznie igieł, ale kroplówka okazała się niezbędna - napisała Weronika na instagramowej relacji.
Gwiazda w rozmowie z "Faktem" opowiedziała o sytuacji panującej w Stanach Zjednoczonych.
Sytuacja w Los Angeles, gdzie mieszkam, jest bardzo napięta. Od paru dni wprowadzona jest godzina policyjna, obowiązuje od godz. 16 lub 18. Demonstrujący niestety jej nie respektują i pokojowy protest wieczorem i nocą każdego dnia zamienia się w agresywne zamieszki i wandalizm. Podpalane są budynki, sklepy, komisariaty, lokalne gangi plądrują sklepy, rabują samochody - zrelacjonowała Weronika Rosati.
Wyznała, że obawia się o swoją córkę i mamę. Teresa Rosati przybyła w odwiedziny do córki i wnuczki.
Boję się o nas, bo nigdy nie wiadomo, czy nie zaczną okradać domów lub nie spowodują pożarów również w osiedlach mieszkaniowych - powiedziała aktorka.
ZOBACZ TEŻ: Dariusz Rosati martwi się o trzy najważniejsze kobiety swojego życia. Wszystkie przebywają w Los Angeles