Śmiało można powiedzieć, że hip-hop od kilku lat przeżywa w Polsce swój renesans. Dwie dekady temu to właśnie raperzy lansowali najgorętsze hity, które nucili zarówno starsi, jak i młodzi. Pamiętacie "Jak zapomnieć"? A więc właśnie. Od jakiegoś czasu sytuacja wygląda podobnie. Świadczy o tym chociażby oszałamiająca kariera Taco Hemingwaya. Nie wszyscy raperzy idą jednak w szeroko pojęty mainstream. Do tego grona należał Chada.
O Chadzie znów jest głośno. Lada dzień do kin trafi film "Proceder" opowiadający o jego życiu, a także zagadkowej śmierci. Do tego wątku jeszcze wrócę. Dla porządku oraz dla tych, którzy Chady nie kojarzą, spieszę z krótkim bio.
Tomasz Chada urodził się w 1978 roku w Warszawie i przez lata był związany z warszawską sceną hip-hopową. Fani powinni kojarzyć, że jeszcze jako nastolatek pojawił się gościnnie na płycie grupy Molesta Ewenement. Chada był przedstawicielem rapu ulicznego. W swoich tekstach nawiązywał do życia na marginesie społecznym. Rapował też o kłopotach z prawem i dwulicowości.
Ktoś mógłby powiedzieć: raper, jakich wielu. Chada powoływał się jednak na wątki autobiograficzne, przez co był autentyczny dla swoich słuchaczy. Jego twórczość wyróżniała się również agresywnym stylem oraz bezkompromisowością. To wszystko złożyło się na fenomen warszawskiego rapera. Do tego dochodzi też jego kilkuletnia odsiadka w zakładzie karnym oraz ucieczka z niego.
Mimo że Chada był obecny na hip-hopowej scenie od końca lat 90, to jego debiutancki solowy album zatytułowany "Proceder" został wydany dopiero w 2009 roku. Wcześniej współpracował między innymi z białostockim raperem Pihem, co zaowocowało wspólną płytą "O Nas, Dla Was". Krążek pojawił się na rynku w 2003 roku.
Tytuł filmu o Chadzie, czyli "Proceder" nie jest przypadkowy. Raper wielokrotnie miał kłopoty z prawem. W 2012 roku trafił do więzienia, gdzie odsiadywał trzyletni wyrok za napaść i pobicie. W międzyczasie został też skazany na kolejne dwa lata. Tym razem za kradzież i posługiwanie się dokumentem innej osoby. Na przepustkach Chada nagrywał album "Syn Bogdana".
W grudniu 2013 raper nie wrócił z przepustki do więzienia. Do zakładu karnego trafił ponownie ponad rok później, po tym jak został zatrzymany w okolicach Żywca za jazdę pod wpływem alkoholu oraz niszczenie mienia. Ostatecznie Tomasz Chada zakończył odbywanie kary w sierpniu 2017. W tym samym roku ukazała się jego ostatnia płyta o wymownym tytule "Recydywista".
Miesiąc po opuszczeniu zakładu karnego na Facebooku pojawiła się niepokojąca informacja o zdrowiu rapera. Po zdjęciu widać było, że jego stan jest poważny. Niestety wpis był bardzo tajemniczy i nie wiadomo, co dokładnie przytrafiło się wówczas raperowi.
W marcu 2018 roku Chada został przewieziony do szpitala w Mysłowicach z bardzo poważnym urazem kręgosłupa po upadku z trzeciego piętra. 'Gazeta Wyborcza' podawała nieoficjalnie, że muzyk był wtedy pod wpływem środków odurzających. 4 dni później, w niedzielę 18 marca, po wstaniu ze szpitalnego łóżka raper wszczął awanturę i zaczął niszczyć sprzęty. Wezwani przez lekarzy policjanci skuli rapera i podjęli interwencję. Na skutek decyzji personelu szpitala został on przewieziony do zakładu psychiatrycznego w Rybniku w asyście funkcjonariuszy w celu konsultacji. Podczas badań na izbie przyjęć zmarł.
Śmierć Tomasza Chady w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku do dziś budzi wiele emocji i kontrowersji. Fani rapera zwracali uwagę na wiele nieścisłości w całej historii. Dyrekcja placówki tłumaczyła, że doszło zatrzymania krążenia i mimo reanimacji, pacjent nie przeżył.
Prokuratura Rejonowa w Rybniku w ramach śledztwa zleciła sekcję zwłok rapera. Zalecono też dodatkowe badania: toksykologiczne oraz histopatologiczne, aby dowiedzieć się, co spowodowało zatrzymanie akcji serca Chady. Specjaliści wykluczyli, aby raper zmarł w wyniku interwencji policjantów, którzy go obezwładnili. Nie użyli oni paralizatora, ani gazu. Wiele osób do dziś nie wierzy jednak w "oficjalną" wersję wydarzeń.
MŁ