Isabel o związku z Marcinkiewiczem: Dostałam kopa w d*pę. Na moim wypadku Kaz tylko się lansował. Zwierzenia w tabloidzie

Czołówka jednego z największych tabloidów, a tam Izabela Marcinkiewicz żali się, że mąż "kopnął ją w d*pę". W "Super Expressie" opowiedziała swoją wersję wydarzeń prowadzących do rozstania z byłym premierem. Dziennikarzy zaprosiła do mieszkania na warszawskiej Ochocie. Jak dowiadujemy się z wywiadu, to jeszcze nie koniec zwierzeń.

Okazuje się, że Kazimierz Marcinkiewicz wyprowadził się od Izabeli pół roku temu, a miłość tylko udawał do kamer - a przynajmniej tak twierdzi "porzucona". Przed świętami, 19 grudnia, umówili się na lunch, ale nigdy do niego nie doszło. Po drodze Isabel straciła przytomność za kierownicą i trafiła do szpitala. Zdaniem rannej, Marcinkiewicz miał wyczuć w tym okazję. Uważa, że odwiedzając ją szpitalu, ustawiał się do zdjęć z paparazzi.

Jak go zobaczyłam, od razu poczułam niechęć. Przyjaciółka działała na mnie bardziej kojąco niż mąż. Na twarzy Kaza widziałam za to złość, niezadowolenie. Przypuszczałam, że myślał sobie: "Jezus Maria, co mi się trafiło, ona jest w szpitalu, a ja muszę ganiać". Ale nie ganiał. Pojawiał się w szpitalu tylko po to, by grać kochającego męża, by powstały zdjęcia i dlatego, że to miejsce publiczne i każdy patrzy - wyznała "Super Expressowi".

Opowieść Izabeli Marcinkiewicz na tym się nie kończy. To jedynie zapowiedź końca... ich związku.

Okładka 'Super Expressu' z 8.01.2015
Okładka "Super Expressu" z 8.01.2015 Plotek.pl
Super Express

W "Super Expressie" Isabel Marcinkiewicz ze wszystkimi detalami opowiada swoją wersję wydarzeń, m.in. to, jak wyglądały odwiedziny męża w szpitalu.

Kończyłam swój wywód o lekarzu, a on komentował, że za chwilę musi lecieć. Przecież ja tam leżałam całe święta! On nie miał żadnych spotkań, więc mógłby ten czas spędzić ze mną. A wpadał na godzinę - dodaje żona Marcinkiewicza.

Żali się, że smutne nie były tylko święta, bo Sylwestra też spędziła sama. Dodaje, że w Nowy Rok mąż także jej nie odwiedził - przyczyną podobno był nadmiar alkoholu i mecz w telewizji. Wtedy w głowie Izabeli zrodziła się myśl, że to właściwie koniec.

Tego samego dnia wieczorem poszedł do telewizji. Do mnie nie przyjechał. Jak jest się przy kimś, kogo się kocha, to się postępuje zdecydowanie inaczej. Moja chora ręka jest dla mnie jedną kulą u nogi, a Kaz stał się drugą. Nowy rok jest dobry na otwarcie nowego rozdziału i zamknięcie starego. Ale na razie nie chcę mówić o rozwodzie. Może ja za bardzo go kochałam i teraz dostałam po prostu kopa w d*pę. Chcę się od niego odciąć. To on zamknął za sobą drzwi pierwszy, ja nie chciałam tego. Skoro powiedział "a", to niech powie "b". Tymczasem ucieka przed odpowiedzialnością, wymiguje się. Czeka, aż inni za niego sprawę dokończą. Może myślał, że to ja go spakuję. Myślę, że po tym materiale będzie kropka nad "i". Ale chcę poczekać na jego reakcję - zdradza tabloidowi rozżalona kobieta.

Ich sielanka trwała cztery lata. Plotki o ciemnych chmurach nad związkiem "Kaza" i "Isabel" pojawiły się na początku 2014 roku. Ona zawsze broniła ich małżeństwa. Najpierw dementowała doniesienia pisma "Grazia", potem groziła pozwem "Polityce". Okazuje się, że w tych plotkach było ziarno prawdy.

Jeżeli wciągnęła Was ta historia, przygotujcie się na ciąg dalszy. "Super Express" szykuje już kolejne odcinki "pamiętnika Izabeli Marcinkiewicz".

 

socha

Więcej o: