Więcej o programach telewizyjnych przeczytasz na Gazeta.pl
Widzowie "Jednego z dziesięciu" przyzwyczaili się, że to jedna z tych pozycji w ramówce, które promują szeroką wiedzę, a zwycięzcą odcinka zostaje osoba, która odpowiedziała na największą liczbę pytań. Chociaż tak jest zazwyczaj, co jakiś czas fani programu mają okazję przypomnieć sobie, że zasady mówią jasno - zwycięża ten, kto odpadnie jako ostatni.
Taka sytuacja miała miejsce 29 listopada 2021, gdy Telewizja Polska wyemitowała 17. odcinek 127. już edycji kultowego teleturnieju. Zwycięzcą finału został uczestnik, który zdobył jedynie 12 punktów, mimo że jego przeciwnicy zgromadzili odpowiednio 72 i 162 punkty. Wynik odcinka wywołał niemałe oburzenie wśród widzów. Chociaż zasady programu nie zostały w żaden sposób złamane, fani gorączkują się, że regulamin nie ma sensu i należałoby go zmodyfikować.
Zwycięzca odcinka z rekordową wygraną np. 500 punktów i ten z rekordem np. 12 punktów otrzymują takie same nagrody. Regulamin teleturnieju do zmiany.
Nie lepiej zmienić zasady gry tak, żeby zwycięzcą był ten, który otrzyma najwięcej punktów? Nieważne, czy została mu szansa, czy nie. Przecież liczy się wiedza, a nie to, czy prześlizgnął się do zwycięstwa przez to, że prawie nie uczestniczył w tym finale - czytamy w komentarzach.
Głos w sprawie zabrała produkcja "Jednego z dziesięciu". W poście na fanpage'u podkreślają, że w programie bardzo liczy się też strategia, a czasem również łut szczęścia.
Kto jest z nami od lat wie, że nie zawsze zwycięzcą zostaje gracz z największą liczbą punktów. Istotną rolę pełni również strategia, opanowanie no i odrobina szczęścia - napisała osoba z programu.
Chociaż zasady mogą wzbudzać kontrowersje, twórcy "Jednego z dziesięciu" dbają także o to, aby odpowiednio nagradzać graczy z największą liczbą punktów. Taka sytuacja miała miejsce nie tak dawno podczas Wielkiego Finału - 10 tys. zł dostał uczestnik, który odpadł na dość wczesnym etapie.