• Link został skopiowany

Kossakowski u Wojewódzkiego: Siedziałeś w pośredniaku, a dziś jesteś u mnie. Szybko odpowiedział. Było też o Wojciechowskiej

"Kuba Wojewódzki". W programie pojawił się Przemek Kossakowski. Podróżnik opowiedział o swoim związku z Martyną Wojciechowską. Nie obyło się bez zaskakujących wyznań.
Przemek Kossakowski w programie 'Kuba Wojewódzki'
Fot.tvnpl/Youtube

Przemek Kossakowski odwiedził studio Kuby Wojewódzkiego. Podróżnik zdradził sporo szczegółów dotyczących pracy i... związku z Martyną Wojciechowską

Przemek Kossakowski w programie "Kuba Wojewódzki"

Zaczęło się od komplementów. 

Jesteś dla mnie bohaterem popkulturowym przez duże "B" - mówił Wojewódzki
Mów tak więcej - cieszył się Kossakowski. 

Dalej Kossakowski opowiadał o tym, jak na antenie programu został podłączony do symulatora bólu porodowego.  

Przeszedłeś przez bóle porodowe? - dziwił się Wojewódzki. 
To było straszne. (...) Czułem skurcze i ból. Doszedłem do 7 centymetrów rozwarcia. Operator żartował, że już główkę było widać.(...) Moja ekipa uwielbia ze mnie szydzić - wyznał podróżnik. 

Doświadczenie to wywołało wielkie poruszenie widzów. 

Dostałem miliony listów. Wszystkie o podobnej treści: "Panie Przemku, dziękuję za ten odcinek. (...) Gdzie można wynająć taką maszynę, żebym mogła podłączyć do niej mojego starego" - opowiadał.
 

Przemek Kossakowski o najbardziej szalonych rzeczach

Kuba Wojewódzki nie byłby sobą, gdyby nie zapytał swojego gościa o najbardziej skrajne i szalone przeżycia.

Co najbardziej nienormalnego zrobiłeś? - zaczął dziennikarz.
Myślę, że jak zakopali mnie pod Moskwą. Wiktor zakopał mnie w ziemi (...) i oddychałem przez taką rurkę. (...) To był koszmar, ale to było też pięknie. To doświadczanie, które mnie przekonstruowało. Jestem dziś szczęśliwszy. (...) Wytrzymałem tylko 45 minut (...) I to był lęk, bardzo cię boli całe ciało wtedy. (...) Byłem tak udręczony na koniec tego eksperymentu i myślałam, że nie wytrzymam ani minuty. (...) Wtedy zrozumiałem, że mam wielki przywilej, że żyję -dodał. 

Przemek Kossakowski, mimo takich szczerych wyznań zdawał się świetnie bawić na kanapie u Wojewódzkiego. Podróżnik w pewnym momencie zdradził również, jak wyglądają krepujące kulisy programów, które prowadzi. 

Strach jest emocją, którą odczuwam ciągle.  Kiedyś znachorka na Ukrainie, chciała stawiać mi pijawki na prostatę. To ja mówię "Nie, nie, dziękuję bardzo". I w tym momencie bunt mojej ekipy: Jak to Kosa nie? Stary jeszcze nikt nigdy w telewizji nie postawił sobie tam pijawek. 
No rewelacja. Stary no! - ekscytował się Wojewódzki. 
Przychodzi Wojtek, mój operator, i mówi: Słuchaj, ja to nagram tak, że nie będzie widać twarzy. 

Kossakowski opowiedział też z o swoich planach na przyszłość. 

Wyruszamy do Indii. Będę tam nurkował w systemie kanalizacyjnym Kalkuty. Może nie dam rady. Ale te pomysły wzbudzają we mnie emocje - przyznał. 

Przemek Kossakowski o Martynie Wojciechowskiej 

Najbardziej wyczekiwanym momentem programu był ten, w którym podróżnik opowiedział o swoim związku z Martyną Wojciechowską. 

Martyna Wojciechowska i Przemek Kossakowski
Martyna Wojciechowska i Przemek Kossakowski KAPIF.pl
Dzięki związkowi z Martyną trafiłeś do grona celebrytów. (...) Ty jesteś antycelebrytą - analizował Wojewódzki. 
Kiedyś poczułbym się tym urażony. Teraz czasami mnie to bawi - odpowiedział. 
Nie boisz się, że wasz związek może być rywalizacją, kto się wcześniej zabije? - podpuszczał go prowadzący.
To nie będzie miało charakteru licytacji. Ale coś na rzeczy jest, kiedy ona pisze "Dzień dobry, życzę ci miłego dnia. Będę pływała dziś w klatce obok rekinów" - zdradził Kossakowski. 

Rozmowa zakończyła się jednak mało wyrafinowanym żartem Wojewódzkiego. 

Parę lat temu siedziałeś w pośredniaku, a dzisiaj siedzisz u mnie. Kuźwa, przecież to wyróżnienie - zachwycał się.

Na odpowiedź Kossakowskiego nie trzeba było czekać:

Ty wiesz, że ja już miałem program i jeszcze się odhaczałem w urzędzie pracy. Tak byłem zafiksowany na przeszłości. Przestałem przychodzić do pośredniaka, gdy ktoś w kolejce poprosił mnie o autograf. 

Musimy przyznać, że to całkiem odważne wyznanie. 

AG

Więcej o: