"Sanatorium miłości". Za nami kolejny odcinek misyjnego show TVP. Jak się okazuje, uczestnicy bawią się bardzo dobrze zarówno w obecności kamer, jak i bez nich. Wiesława wyznała, że nocą w jej pokoju odbyła się mała impreza. Co ciekawe, jej inicjatorem był Krzysztof.
Współlokatorka Wiesi zauważyła, że między dwójką zaczyna rodzić się nić porozumienia. Sama jednak wyznała, że nie czuje się adorowana przez męską część turnusu.
Nie czuję, żeby ktoś zabiegał o moje względy - przyznała do kamery Janina.
Być może winą jest nastawienie panów. Cezary sam określił się jako nieśmiałego obserwatora, tymczasem Ryszard szczerze przyznał, że podchodzi bardzo sceptycznie do idei programu i nie wierzy, żeby komuś udało się znaleźć miłość w sanatorium.
Kuracjuszką Odcinka zgodnie z przypuszczeniami kolegów i koleżanek została Wiesława.
Przed południem na dwunastkę czekało spotkanie ze specjalistką od relacji międzyludzkich. Kuracjusze mieli napisać kilka zdań o każdym z uczestników programu. Tu nie zabrakło uszczypliwości.
Głośna, musi się wyróżniać, bo inaczej nie żyje. Kobieta o dwóch obliczach - przeczytała o sobie nieco zaskoczona Janina.
Jednym słowem narcyz - tak ktoś z kuracjuszy określił Krzysztofa.
Teresa z kolei została nazwana ''mimozą." Najwięcej ostrych słów pod swoim adresem otrzymał jednak Ryszard.
Konfliktowy, kontroluje innych, ale nie siebie, mały człowiek z rozdętym ego... - czytał kolejno.
Wygląda jednak na to, że te słowa wcale go nie zabolały. Jak przyznał, nie uważa, żeby miał duże ego. Pochwalił się za to poczuciem własnej wartości oraz wysokim ilorazem inteligencji.
Kolejnym zadaniem, przed jakim stanęli seniorzy, było malowanie portretu kuracjuszy. Każdy pan miał namalować panią i na odwrót. Początkowo Cezary opierał się przed sprawdzeniem swoich sił w malarstwie.
Nie można mówić komuś, kto ma dwie lewe ręce, żeby malował - krzyczał zdenerwowany.
Pozostali uczestnicy programu wykazali się dużym zrozumieniem i empatią, co spotkało się z zachwytem prowadzącej, Marty Manowskiej. Ostatecznie Cezary przekonał się i chwycił za pędzel.
Wiesia, jako Kuracjuszka Odcinka, mogła zaprosić jednego z panów na spotkanie sam na sam. Kobieta zdecydowała się na spędzenie czasu w Grocie Solnej z Krzysztofem. Tam zdobyła się na wyznanie, że mężczyzna wpadł jej w oko. Szczególnie zaskarbił sobie jej sympatię po tym, jak wręczył jaj bukiet kwiatów w poprzednim odcinku. Jak się okazuje, łączy ich nie tylko podobne usposobienie do świata, ale także fakt, że oboje są z tego samego miasta - Warszawy.
Wieczorem przyszedł czas na tańce. Grupa seniorów bawiła się do przebojów Zenka Martyniuka oraz Sławomira. Po kilku wspólnych tańcach Marek uznał, że on i Małgosia są już parą.
Jesteśmy razem. Mam nadzieję, że będziemy długo razem - powiedział uradowany do kamery.
Co innego pomyślała jednak Małgosia. Kobieta była wyraźnie zażenowana zachowaniem jej adoratora.
Brak taktu, wyczucia. Próbuje dominować, ale nie zawsze w tym momencie, w którym powinien - mówiła zdenerwowana do kamery.
Myślicie, że z tej mąki będzie chleb?
MŁ