• Link został skopiowany

Znamy zwycięzcę "The Voice Of Poland"! Jurorzy już wcześniej nie mieli wątpliwości, a my oceniamy show [PODSUMOWANIE]

Ola Nizio zwyciężyła w 5. edycji "The Voice Of Poland"! Podopieczna Justyny Steczkowskiej w ścisłym finale pokonała Przemka Radziszewskiego, a wcześniej na placu boju pozostawiła Gracjana Kalandyka i Magdalenę Paradziej.

Atomowy głos, wulkaniczny temperament i zaledwie 19 lat. W finale zaśpiewała między innymi z Marylą Rodowicz udowadniając, że może się mierzyć z najlepszymi polskiej sceny muzycznej. Zwyciężyła decyzją widzów głosujących SMS-ami. Konkurencja nie miała z nią najmniejszych szans. Wiedzieli to nawet jurorzy, i to znacznie wcześniej.

Obawiam się, że już wygrałaś ten program - zapowiedziała jej Edyta Górniak, kiedy jeszcze tak naprawdę nic nie było rozstrzygnięte.
Jest tak, jak Edi ci powiedziała. Niestety, wygrałaś ten program - potwierdziła intuicję diwy Steczkowska, co prawda ubierając swoje słowa w żart.

Widzowie nie żartowali. Po zakończeniu głosowania triumfatorką okazała się właśnie ona, Ola Nizio!

Screen z TVP2

Marek Piekarczyk z racji temperamentu i zdolności przywódczych nazwał ją kiedyś "kierowniczką". Na casting przyjechała wraz z zespołem ludowym, który w liczbie kilkudziesięciu osób pojawił się na scenie dopingując Olę. Oprócz tego gra na saksofonie w orkiestrze dętej oraz jest aktywną uczestniczką programu "Profilaktyka a Ty", w którym przekonuje swoich rówieśników, że bez alkoholu i używek też jest dobrze. Prawdziwa "kaskaderka".

Screen z TVP2

Jaka była 5. edycja dobrze już zadomowionego w telewizji programu? Otrzymaliśmy całkiem przyjemny w odbiorze spektakl, w którym muzyka - na ogół zresztą dobra - była w gruncie rzeczy "produktem ubocznym". Racją dostateczną zaistnienia show, ale nie wystarczającą, żeby utrzymać zainteresowanie widzów. A to skupiało się tyleż na zmieniających się jak w kalejdoskopie uczestnikach, co na wyrazistych jurorach, wiele razy mocą swojej charyzmy zawłaszczających spektakl.

Jeszcze zanim wystartowała zakończona właśnie edycja programu, emocje umiejętnie rozgrzewały "przecieki" o konflikcie między dwiema jurorkami: Edytą Górniak i Justyną Steczkowską. Zrazu obie temu zaprzeczały (niezbyt energicznie), a potem zręcznie rozgrywały to w samym programie. Przodowała Steczkowska, choćby wypominająca "rywalce" rzekomy romans z Baronem z Afromental.

Wszyscy tu mają romanse. Edi, opowiedz, bo prasa za mało pisze. To były cztery, bo już się pogubiłam? - to przykład jednej z wielu zaczepek , których dopuściła się Steczkowska.

Temat zresztą w końcu samorzutnie wygasł, i dobrze, bo ile można bawić się jedną plotką?

Screen z TVP2

Cechą charakterystyczną programu są bitwy, których formuła w piszącym te słowa wywołuje, mówiąc oględnie, mieszane uczucia. O co chodzi? Najpierw uczestnik prezentuje się w "przesłuchaniach w ciemno", kiedy jurorzy nie widzą, kto śpiewa. Jeżeli czyjaś interpretacja zrobi na danym jurorze wrażenie, ten wciska przycisk informując wszem i wobec, że tego oto uczestnika życzy sobie mieć w swojej drużynie i trenować do dalszych występów. Sytuacja robi się skomplikowana, czasami śmieszna, czasami dramatyczna, kiedy danym uczestnikiem wyrazi zainteresowanie więcej, niż jeden juror. Wtedy dochodzi niekiedy wręcz do żartobliwych "bitew" między jurorami gotowymi do różnych poświęceń, żeby tylko przekabacić uczestnika na swoją stronę.

Można pomyśleć, że zdobyty z takim trudem uczestnik będzie w cenie, tymczasem formuła programu zakłada, że później, w bitwach, każdy z jurorów/trenerów wystawia do walki dwie lub więcej osoby, które mierzą się ze sobą wspólnie interpretując tę samą piosenkę. Ich opiekun (ka) decyduje potem, kogo z własnej drużyny odrzucić, a kto przechodzi dalej.

Reguła, że trener każe walczyć między sobą dwóm uczestnikom z własnej drużyny bez wątpienia przydaje programowi dramatyzmu. Jest jednak w zdecydowanej kontrze do lojalności, jakiej intuicyjnie spodziewamy się po trenerze wobec własnej załogi. Napotykamy tu na pewien zgrzyt, kiedy najpierw widzimy zacięcie, z jakim walczył o uczestnika w trakcie przesłuchań, by następnie mocą własnej decyzji usunąć go z programu. Oczywiście to tylko show, a o jego temperaturze decydują właśnie takie niuanse, ale też to właśnie one pokazują rozłożenie akcentów. "The Voice of Poland" w pierwszym rzędzie stawia na wyzwalanie gorących emocji, zatem na widowiskowość, dopiero potem jest prostu programem muzycznym promującym muzyczne talenty.

Zresztą, spośród bohaterów programu, i tak zwykle najdłużej pamiętamy jurorów. Marek Piekarczyk jeszcze do niedawna był "tylko" wokalistą świetnej grupy rockowej TSA, teraz, za sprawą "The Voice Of Poland", stał się także "osobowością telewizyjną" (cokolwiek znaczy to pojemne wyrażenie). Podobnie z Baronem i Tomsonem z grupy Afromental. Panowie od jakiegoś czasu balansują pomiędzy sceną muzyczną i show-biznesową i bez wątpienia sami najlepiej wiedzą, gdzie znajduje się ich środek ciężkości. Edytę Górniak i Justynę Steczkowską przywołam tylko dla porządku, ponieważ obie już wcześniej były wielkimi gwiazdami i program raczej nie przysporzył im popularności.

Scree z TVP2

Nawet, jeżeli program nie przysłuży się uczestnikom tak, jak przysłużył się jurorom, edycja pozostanie w pamięci także dzięki kilku nieszablonowym osobowościom obdarzonym niezwykłym talentem. Czy zostaną przemieleni przez show-biznesową maszynkę, czy też uda im się wywalczyć odrobinę artystycznego (niech tam, komercyjnego też) sukcesu, to już zależy tylko od nich i od ludzi, jakim będą mieli szczęście się otoczyć.

Ich warto zapamiętać z tej edycji:

Karol Dziedzic

Karol Dziedzic wszedł do elitarnego grona mężczyzn, którzy wywarli na Edycie Górniak potężne wrażenie. Po jego występie wstała i długo krążyła po studiu próbując odzyskać wewnętrzną równowagę. Co prawda nie dostał się do ścisłego finału, ale zapamiętamy go jako mężczyznę, który doprowadził diwę do łez.

Screen z TVP2

Gracjan Kalandyk

Zabłysnął rewelacyjnym duetem z Leną Osińską. Zaśpiewali piosenkę "Say Something" tak, jakby byli wewnętrznie zespoleni. Osińskiej co prawda potem się nie powiodło, ale niebywała wrażliwość i umiejętności wokalne całkiem zasłużenie doprowadziły Kalandyka aż do finałowego odcinka, gdzie ostatecznie zajął trzecie miejsce.

Screen z TVP2

Przemek Radziszewski

O tym, że dysponujący potężnym i jednocześnie eleganckim głosem uczestnik zostanie w programie, zadecydował impuls. Był w drużynie Justyny Steczkowskiej, w bitwie zmierzył się z Karolem Dziedzicem i odpadł. Już wychodził ze studia, "już żegnał się z gąską", kiedy w drzwiach dogoniła go Edyta Górniak. "Masz niezwykły, ciepły głos. Jak słuchałam ciebie w tej piosence, to zrobiło mi się głupio, że się nie odwróciłam na 'blajndach'" (przesłuchaniach w ciemno - red.) - mówiła wtedy. Dzięki intuicji diwy Radziszewski mógł wrócić do gry, a potem już nie dał szans rywalom i rywalkom i dotarł aż do finału, gdzie przegrał tylko z rewelacyjną Olą Nizio.

Screen z TVP2

Sarsa Markiewicz

Sarsa Markiewicz jest aktualnie jedną z najsławniejszych uczestniczek 5. edycji "The Voice Of Poland", choć z powodów zgoła pozamuzycznych. Szkoda, bo zapowiadało się obiecująco. Na etapie "Bitew" dała się zapamiętać ze wspaniałego duetu z Jerzym Grzechnikiem - zaśpiewali tak, jakby byli stworzeni do wspólnego śpiewania. Udział wokalistki w programie przekreślił nieszczęśliwy wypadku w domu, choć zanim się to wyjaśniło, w mediach krążyła informacja o wypadku samochodowym. Warto jednak zwrócić uwagę na niezwykły głos Markiewicz i sposób, w jaki interpretuje trudne utwory.

Instagram.com/voiceofpoland
Zobacz wideo

Jacek Zalewski

Więcej o: