Doktor House uratował Polce życie! Co za historia!

Wiele osób jest zdania, że z oglądania seriali nie przychodzi nic dobrego. W tym przypadku jednak telewizyjna produkcja uratowała kobiecie życie.
Pierwsze dolegliwości, które mogą zwiastować gruczolaka to ucisk w okolicy nerwu wzrokowego, znacznie zmniejszający pole widzenia. Część chorych skarży się również na bóle głowy Pierwsze dolegliwości, które mogą zwiastować gruczolaka to ucisk w okolicy nerwu wzrokowego, znacznie zmniejszający pole widzenia. Część chorych skarży się również na bóle głowy Shutterstock

Jak to się zaczęło

Piotr Halicki w swoim reportażu przytacza historię pani Małgorzaty, 33-letniej warszawianki, trenerki fitness. Kobietę zaniepokoiła ilość siniaków, które zaczęły się pojawiać na jej ciele. Początkowo było to jedynie kilka podskórnych wylewów. Miały jednak tę właściwość, że wyjątkowo długo się utrzymywały. Z czasem zaczęło ich przybywać.

Czasami siniaków było tak dużo, że wyglądałam, jakbym zeszła z roweru po całodziennej wycieczce wysokogórskiej. Na początku lekarze myśleli, że jestem po prostu niezdarna i kazali mi na siebie uważać - czytamy na Onet.pl.

Bezradność lekarzy

Lekarze rozkładali ręce, tłumaczyli tę przypadłość kruchością naczyń krwionośnych. Pani Małgorzata pożegnała się z krótkimi spódniczkami i szortami. Z czasem, oprócz siniaków, na jej ciele zaczęły pojawiać się liczne zaczerwienienia i krosty.

Wyglądało to jak trądzik młodzieńczy. Pełno tego było. A potem straciłam okres na trzy lata. Nie miałam pojęcia dlaczego. W ciąży na pewno nie byłam. Chodziłam do ginekologa i wywoływano mi okres sztucznie. Oczywiście nikt nie potrafił jednoznacznie wyjaśnić, co się ze mną dzieje. Tylko jeden ginekolog powiedział mi już wtedy, że to może być coś z przysadką, która między innymi reguluje hormony - powiedziała w rozmowie Piotrowi Halickiemu.

Niebawem do problemów skórnych dołączyły kłopoty z wagą. Pani Małgorzata w pół roku przytyła 18 kilogramów, mimo że nie zmieniły się ani jej nawyki żywieniowe, ani tryb życia. Była załamana. Szukała pomocy u różnych specjalistów. Nikt nie wiedział, co jej jest. Pomoc przyszła nieoczekiwanie... z ekranu telewizora.

Diagnoza z serialu

33-latka, kiedy oglądała swój ulubiony serial "Dr House", doznała szoku. Jedna z telewizyjnych pacjentek ekscentrycznego lekarza miała te same objawy co ona. Doktor House na ich podstawie zdiagnozował u swojej pacjentki chorobę Cushinga, czyli gruczolaka przysadki mózgowej. Pani Małgorzata była podniecona swoim odkryciem, jednak jej entuzjazmu nie podzielali lekarze. Dość sceptycznie byli nastawieni do pacjentki, która sama zdiagnozowała u siebie rzadką chorobę, w dodatku na podstawie serialu... Jednak kobieta nie dawała za wygraną. Sama znalazła specjalistę zajmującego się chorobą Cushinga i poszła do niego na wizytę. Prof. Grzegorz Zieliński z Centralnego Szpitala Klinicznego MON przy Szaserów w Warszawie nie miał wątpliwości co do słuszności jej obaw.

Boże, pan jest moim wybawieniem, moim doktorem Housem. Jak uprzątnie pan biurko, to kładę się i nawet tu możemy operować - czytamy na Onet.pl.
dr house dr house Gregory House wróci w dobrej formie

Happy end

Termin operacji wyznaczono praktycznie od razu. Wszystko wyglądało tak jak w serialu. Lekarze guza usuwali przez nos. Zakończyło się również filmowo, bo szczęśliwie. Pani Małgorzacie spadła waga i zniknęły krosty oraz siniaki. Gdyby jednak nie "Dr House" wszystko mogłoby mieć inny finał.

Nieleczona choroba Cushinga nieuchronnie prowadzi do śmierci -  mówi w wywiadzie prof. Grzegorz Zieliński z Kliniki Neurochirurgii Centralnego Szpitala Klinicznego MON w Warszawie, lekarz pani Małgorzaty.

Według statystyk cytowanych przez Halickiego w jego reportażu, co druga osoba z nieleczoną chorobą Cushinga umiera w ciągu 5 lat od pojawienia się pierwszych objawów...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.