W lipcu media obiegła przykra informacja, Jerzy Stuhr trafił do krakowskiego szpitala po tym, jak doznał udaru. Stan zdrowia aktora był poważny, ale lekarzom udało się uratować jego życie. Gwiazdor czuje się już znacznie lepiej, jednak jak przyznał w ostatnim wywiadzie, wszystko dzieje się bardzo powoli i nadal jest osłabiony.
Aktor zdecydował się na szczerą rozmowę z "Tygodnikiem Powszechnym". Udar mózgu, który wystąpił u Stuhra w nocy z 12 na 13 lipca bardzo osłabił jego organizm. Początkowo miał problem z mową.
Na drugi dzień pobytu w szpitalu przyszła pani logopedka, chwilę ze mną poćwiczyła i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Ale zdarza mi się nawet teraz przekręcać słowa. Mów publicznych wolę nie wygłaszać, tyle że z innego powodu: okropnie gada się online, czyli do ekranu. A ja uwielbiam publiczność. Bez ludzi na żywo tracę wenę - zdradził.
Lipcowe wydarzenia to nie pierwszy raz, kiedy Pan Jerzy spojrzał śmierci w oczy. W 1984 roku przeszedł zawał serca, a w 2011 roku lekarze wykryli raka krtani.
Zawał był gorszy. Bo z chorobą onkologiczną to jest jeszcze inaczej: tli się powolutku i po cichu. A serce nagle, znienacka: buch! (...) Ciągle strach, że może Cię dopaść wszędzie i o każdej porze.
Jerzy Stuhr nadal jest jednak bardzo osłabiony, jednak wierzy, że z każdym dniem będzie coraz lepiej.
Do zdrowienia potrzebna jest cierpliwość. Systematyczność w wychodzeniu z choroby też jest kluczowa: w poniedziałek zrobię dziesięć kroków, w środę dojdę do tamtej ławki, w piątek może uda się dotrzeć do drzewa. (...) Za każdym razem, kiedy odzyskuję zdrowie, wracam z jeszcze większym apetytem na przygodę ze światem. Myślę: dobra, jest, przeszło, Pan Bóg mnie pokarał, ale odpuścił. Moja mama tam gdzieś w niebie wynegocjowała, że jeszcze mogę tu pobyć, pograć, poczytać, podróżować" - mówi.
Aktor dodał, że nie ma zamiaru marnować życia i już planuje wyjazd do Włoch.
Dziś rano mówię do żony, że trzeba bookować hotel w Rawennie, bo w październiku przyszłego roku planuję naszą wspólną podróż do Włoch. Żona mnie ofucza, że tak sobie wybiegam w przyszłość.
Mamy nadzieję, że wszystko pójdzie po jego myśli. Panie Jerzy, dużo zdrówka!