Monika Kuszyńska w 2016 uległa wypadkowi, który zmienił jej życie. Wskutek odniesionych obrażeń od tamtego momentu piosenkarka porusza się na wózku. Wokalistka wielokrotnie udowodniła już, że niepełnosprawność nie jest przeszkodą w byciu szczęśliwą i spełnioną. W ostatnim wywiadzie gwiazda wróciła jednak wspomnieniami do trudnych czasów, kiedy inaczej patrzyła na to, co ją spotkało.
Monika Kuszyńska była gościem instagramowego programu Agaty Młynarskiej "Agata się Kręci". W szczerej rozmowie wokalistka wróciła do czasów tuż po wypadku. Opowiedziała o tym, jak trudna i długa była jej droga do samoakceptacji.
Przez kilka miesięcy nie mogłam spojrzeć w lustro, czułam odrazę do siebie. To było straszne, jakby ktoś włożył mnie w inne ciało, którego nie akceptuję. Ale to dało mi siłę i poukładało moje wartości - wyznała.
W rozmowie z Młynarską Kuszyńska przywołała też pewne przykre wspomnienie z czasów, kiedy jeszcze nie w pełni akceptowała sytuację, w której się znalazła:
Dużo się mówi o litości. Miałam jedną taką sytuację na początku, kiedy zaczęłam wychodzić z domu. Byłam z moją siostrą i przyjaciółmi w restauracji. Wtedy jeszcze byłam zahukana, bałam się. To było wielkie wyjście, czułam, że wszyscy się gapią. To był problem w mojej głowie. Trafiliśmy na parę starszych ludzi i pan zwrócił się do mojej siostry ze współczuciem. On chciał dobrze: "My też taką mamy w domu". To mnie ukłuło.
Pomimo trudnych doświadczeń Monice Kuszyńskiej udało się zaakceptować siebie i zrozumieć, czym jest prawdziwe poczucie własnej wartości. Przełomowy i oczyszczający okazał się bowiem moment, kiedy wokalistka zdała sobie sprawę, że powrót do pełnej sprawności nigdy nie będzie możliwy i kiedy zdecydowała się wrócić na scenę.