Polscy artyści coraz częściej grają za granicą. Steczkowska i James zdradzają kulisy. "Klaskali za każdym razem!"

Bartosz Pańczyk
Jeżeli myślisz, że na zagraniczne koncerty polskich gwiazd przychodzi tylko Polonia, a rodzima scena wciąż jest daleko w tyle za Zachodem, jesteś w błędzie. - W ostatnich latach wszystko się zmieniło - przyznaje w rozmowie z Plotkiem Justyna Steczkowska. Przykład jej i Sary James pokazuje, że w ostatnich dwóch dekadach polscy artyści szturmem zdobyli europejski rynek i czują się tam jak u siebie.

Czasy, gdy zagraniczne koncerty pozostawały w sferze marzeń polskich artystów, odeszły w zapomnienie. W ostatnich latach coraz więcej naszych topowych wokalistów ma okazję zaprezentować swój talent poza granicami Polski. Zagranicznymi koncertami mogą się pochwalić się chociażby Margaret, Michał Wiśniewski, Beata Kozidrak, Maryla Rodowicz, Edyta Górniak, Sara James czy Justyna Steczkowska. I to właśnie z dwiema ostatnimi artystkami udało nam się porozmawiać o tamtejszych koncertowych realiach.

Zobacz wideo Tak Justyna Steczkowska dba o głos

Zagraniczne koncerty polskich gwiazd. "W ostatnich latach wszystko się zmieniło"

Kiedyś istniało przeświadczenie, że zagraniczne warunki koncertowe czy gaże to coś, o czym w Polsce można tylko pomarzyć. Okazuje się jednak, że rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. - W ostatnich latach wszystko się zmieniło. Polska scena rozwinęła się nieprawdopodobnie. W niczym nie ujmuje europejskim standardom, a w przypadku niektórych artystów nawet światowym. Co do warunków technicznych, to każdy organizator musi spełnić rider danego artysty, więc w tych czasach nie ma to żadnego znaczenia, czy to Polska, czy Europa - mówi Plotkowi Justyna Steczkowska.

W podobnym tonie wypowiada się Sara James, która obserwując różne sceny poza granicami Polski, ma również dobre zdanie o tym, co spotyka ją w naszym kraju. - Mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że w Polsce mamy świetne ekipy i bardzo profesjonalne firmy realizujące wydarzenia. Naprawdę niczym nie odbiegamy od tego, co widziałam za granicą - mówi nam i wraca do czasów swoich występów w amerykańskim "Mam talent", w którym doszła do finału i zachwyciła samego Simona Cowella. - To, co może odróżniać produkcję, to skala, w jakiej się produkuje widowiska. W USA wszystko jest duże. Produkcje telewizyjne robione są chyba z większym rozmachem. Jest więcej ludzi do obsługi, więcej sprzętu. Ale to zapewne przez to, że budżety są tam większe - przyznaje 16-latka.

Justyna Steczkowska na planie nowego teledysku.
Justyna Steczkowska na planie nowego teledysku. Fot. Mariusz Majewski | mariuszmajewski.com

Nowoczesne sceny w Polsce

Rozwój polskiej sceny muzycznej jest możliwy m.in. dzięki funduszom europejskim. To dzięki nim powstał chociażby budynek Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Nowa siedziba była szczególnie istotna dla muzyków tworzących Orkiestrę, ale też pozwoliła na promocję kultury muzycznej w regionie. Budynek wyróżnia się na światowej mapie niezwykle wysoką jakością akustyczną.

Innym przykładem był remont doskonale znanej Opery Leśnej w Sopocie, która zyskała nowy blask. Ciekawym rozwiązaniem, jakie zastosowano podczas remontu, jest możliwość złożenia pierwszych rzędów. Dzięki temu możliwe jest stworzenie sektora stojącego dla osób, które chcą tańczyć podczas koncertów.

Justyna Steczkowska mimo wielkiej miłości do muzyki klasycznej i ogromnych hal koncertowych, ceni również bliski kontakt z publicznością. Artystka jest stałą gościnią m.in. Festiwalu w Opolu. Opolski Amfiteatr Tysiąclecia co roku przyciąga tłumy, a po remoncie dofinansowanym z funduszy europejskich, widownia liczy aż 3655 miejsc. 

Okazuje się, że polska publiczność różni się od tej z innych państw. - Mogę odpowiedzieć za siebie i tylko na podstawie zagranych przez siebie koncertów. Np. w Chinach publiczność była zachwycona moimi możliwościami wokalnymi i klaskała za każdym razem, kiedy tylko wchodziłam w rejestr sopranu koloraturowego - śmieje się Justyna Steczkowska. - Było to nawet dość zabawne i nietypowe. W Niemczech jest pełna kultura w filharmoniach, ale nie tak wiele entuzjazmu. A za wschodnią granicą pełen entuzjazm, radość i zabawa - dodaje. Na ciepłe przyjęcie i docenienie może też liczyć Sara James. - Mam to szczęście, że publiczność przyjmuje mnie z wielką sympatią od samego początku mojej przygody z muzyką. Nie ma to znaczenia, czy jestem w Polsce, Niemczech, USA, we Francji czy w Czechach. Zawsze dostaję od ludzi ogrom pozytywnej energii na koncertach. To wielka radość, więc bardzo, bardzo wszystkim za to dziękuję - mówi zwyciężczyni IV edycji "The Voice Kids", która korzysta z każdej okazji, by promować polską kulturę - nie tylko poza granicami Polski. 

Sara James na koncercie.
Sara James na koncercie. Fot. Kapif.pl

Kto przychodzi na zagraniczne koncerty polskich gwiazd?

Justynę Steczkowską zapytaliśmy też, czy na jej zagraniczne koncerty przychodzi sama Polonia - wielu osobom może się wydawać, że tak to właśnie wygląda. - W Chinach było tylko dwóch Polaków. Za wschodnią granicą była mieszana publiczność z przewagą lokalnych narodowości. Jak grałam w Niemczech albo w Londynie jeszcze z żyjącym wtedy Tomaszem Stańko, to była głównie tamtejsza publiczność. Ale kiedy grałam swój koncert w Union Chapel, byli głównie Polacy ze swoimi angielskimi przyjaciółmi. W Stanach z kolei zależy to od koncertu. Najczęściej organizowane są tam koncerty dla Polonii, ale kiedyś grałam koncert w przepięknym amfiteatrze w Chicago i to była głównie amerykańska publiczność - zdradza wykonawczyni hitu "WITCH Tarohoro", z którym gwiazda miała nadzieję reprezentować Polskę na tegorocznej Eurowizji. Niestety, nie udało się, ale piosenka - co pokazują chociażby komentarze na YouTubie - trafiła do serc wielu europejskich słuchaczy. - Muzyka nie ma granic, to niewidzialne połączenie bandu i publiczności obojętnie jakiej narodowości - wtrąca Sara.

 

Czas wolny po zagranicznych koncertach

Choć występowanie poza granicami Polski to dla artystów radość i okazja do pozyskania nowej publiczności, dla Justyny Steczkowskiej nie wiąże się to z dodatkowym stresem. - Jest na pewno większe zmęczenie, bo najczęściej to dalekie podróże. Wymagam od siebie zawsze tak samo dużo, bez względu na to, czy gram w Polsce, czy poza jej granicami. Zawsze jak wyjeżdżam gdzieś, gdzie jeszcze nie byłam, łączę to ze zwiedzaniem, a jeśli taka podróż trwa więcej niż 2 tygodnie, zabieram ze sobą rodzinę. I dzięki temu udało nam się zwiedzić kilka krajów, m.in. Chiny, w których zostaliśmy jeszcze tydzień dłużej - tłumaczy nam. Podczas zagranicznych wojaży może dojść do wielu zaskakujących momentów. Jeden z takich miał miejsce, gdy najstarszy syn Justyny był nastolatkiem. - Mieliśmy zabawne sytuacje w Szanghaju. Leon miał wtedy 13 lat, bardzo przypominał Justina Biebera, dlatego nie mogliśmy spokojnie przejść przez te niezwykle ruchliwe ulice, na których jest mnóstwo ludzi, bo co rusz jakaś nastolatka krzyczała "Justin Bieber, Justin Bieber" i wszystkie Chinki biegły, żeby się z nim sfotografować - wspomina Justyna.

Zwiedzać nowe miejsca na świecie lubi też Sara James. - Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, ale jak tylko mogę, lecę ze swoją ekipą na spacery. To super dodatek do pracy, jeśli uda się zjeść jakieś pyszne nowe potrawy, popływać w oceanie lub pójść na zakupy. Jestem żywym przykładem, że chcieć, to móc. Podróżuje i kocham to, co robię - dodaje i zwraca uwagę, że warto marzyć. - Pochodzę z małego miasteczka w Polsce, a mojej muzyki słuchają ludzie z różnych krajów. To niesamowite. Za chwilkę wydaje swój debiutancki album. Trzymajcie za mnie kciuki - prosi Sara. 

***

Materiał jest częścią projektu "Unia Stories – 20 lat Polski w Unii Europejskiej. Ludzie, szanse, perspektywy", dofinansowanego przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej z Funduszu Rozwoju Regionalnego.

Więcej o: