Doda i Radosław Majdan pobrali się w 2005 roku, a już dwa lata później piosenkarka złożyła pozew o rozwód. Ich związek miał wysoką temperaturę, a rozstanie przebiegało w atmosferze skandalu. Małżonkowie prali brudy w mediach, do tej pory ich stosunki są oziębłe i starają się siebie unikać. Choć Doda zapewniała, że mogłaby się spotkać z Majdanem i Małgorzatą Rozenek na grillu. Od kilku lat próbuje za to pozbyć się tatuażu, jaki zrobiła na dowód miłości do byłego męża.
Napis znalazł się na jej przedramieniu i brzmi: "kochać Radek". Został napisany po hebrajsku, a Doda próbowała przerobić go na hasło: "Nieśmiertelność" po hindusku. Przez trzy lata podejmowała kroki, by zniknął. Już prawie się udało. Doda na InstaStories odniosła się do tego:
Dzień dobry kochani, widzę, że bardzo się martwicie (...) moim tatuażem, który znika. Nie ma żadnej blizny, nie ma żadnego poparzenia, to tak po prostu wygląda na początku. Później wszystko się ładnie goi - mówiła, pokazując rękę.
Doda jest przekonana, że ślad zniknie, a na razie - jak uważa - różnica w odcieniach na jej skórze wynika z tego, że po prostu jest opalona. Przekonuje, że wszystko się wyrówna i za jakiś czas nie będzie nic widać. Jednak musi poddać się jeszcze jednemu lub dwóm zabiegom.
Dlaczego tak długo trwał proces pozbywania się napisu? Doda tłumaczyła to w wywiadach:
To jest taki ból... Ale wiadomo, głupota boli - powiedziała "Super Expressowi". - To jest ból jak zerwane mięso ze skórą - dodała dosadnie.
Nie ma się co dziwić, że próbuje pozbyć się pamiątki po byłym mężu. Jednak nie jest to spowodowane tym, że chce zamknąć tamten etap i poświęcić się mężowi, Emilowi Stępniowi. "Osoby, które przyczyniły się do ich powstania nie są godne, by świecić na firmamencie mojego ciała" - tłumaczyła w rozmowie z Faktem.